“United Abominations” to najdziwniejszy album w dorobku Megadeth. Nawet o beznadziejnym “Risk” mam wyrobione zdanie: wiem co mi się podoba a co nie. Tutaj mimo kilkudziesięciu przesłuchań nadal mam z tym problem.
“United Abominations” jest po prostu nijaki. Jako całość sprawdza się całkiem dobrze. Może nam towarzyszyć w podróży samochodem: nie będzie drażnił ani za bardzo wciągał. Ale ten brak drażnienia ciężko uznać za zaletę. Jest to raczej brak wady. Chociaż i ta tutaj się przytrafia – nie jestem w stanie zrozumieć w jakim celu Mustaine dopuścił się profanacji “A Tout Le Monde” i nagrania odświeżonej wersji tego numeru. Obstawiam, że nawet on tego nie wie;)