Leżącego się nie kopie. Taka jest podobno niepisana zasada. Ale co w momencie gdy leżący sam nadstawia się pod buta krzycząc dodatkowo, że wszystko jest w jak najlepszym porządku?
Taką drogę postępowania przyjęła ekipa U2. Nie trzeba mieć sokolego wzroku aby zauważyć, że zespół od lat sukcesywnie obniża loty. Czytaj dalej U2 – Songs Of Experience →
Jeszcze do niedawna dyskografia U2 zaczynała się dla mnie od wydanego w 1983 roku War. Dwa wcześniejsze albumy po prostu były sobie, leżały nawet na półce obok innych moich płyt U2. Ale wracałem do nich z taką częstotliwością jak np. do najnowszych potworków stworzonych przez ekipę Bono czyli praktycznie w ogóle. I to był mój wielki błąd! Zdałem sobie z tego sprawę dopiero w samochodzie podczas dłuższej podróży. Mam tam dyskografię Queen i właśnie U2 zripowane do mp3. Odpaliłem tę drugą i to właśnie jakimś trafem od drugiego albumu. Początek albumu jest “standardowy” – “Gloria” i “I Fall Down” to typowe U2 a oba kawałki prezentują bardzo solidny poziom. Po nich następuje eksperymentalny i trochę przekombinowany (chociaż nie pozbawiony uroku!) “I Threw A Brick Through The Window”. Prawdziwa wisienka(a właściwie wielka wiśnia) następuje od razu po nim. “Rejoice” od początku zniewala niesamowitą gitarą Czytaj dalej U2 – October →
Jeszcze jakiś czas temu na nowy materiał od U2 czekało się z zapartym tchem. Odliczało się dni do premiery a gdy nadszedł już “ten dzień” leciało się na złamanie karku do sklepu po swój egzemplarz płyty. Czasy się zmieniły, entuzjazm i huraoptymizm związany z nadchodzącą premierą kolejnych albumów U2 na przestrzeni ostatnich lat systematycznie malał. W przypadku Songs Of The Innocence nie było go wcale… Dlaczego? A to z tego względu, że zespół “zapomniał” powiadomić swoich fanów o nadchodzącej premierze. “Obdarował” natomiast nowym materiałem użytkowników iPhone’a 6 i serwisu iTunes. Trudno tutaj nawet użyć słowa “obdarować” – użytkownicy dostali nowy materiał grupy z przydziału – czy tego chcieli czy nie. Czytaj dalej U2 – Songs Of Innocence →
Trudno to sobie wyobrazić ale kiedyś na prawdę były czasy, w których to Bono zajmował się głównie muzyką. Czasy te niestety odeszły w niepamięć a sam wokalista zajmuje się już chyba wszystkim tylko nie tym dzięki czemu wypłynął na szerokie wody. Ten brak formy odbija się również na reszcie muzyków U2. Efektem tego jest systematyczny spadek formy niczym indeksów giełdowych w dobie kryzysu. Niby od czasu do czasu przychodzą odbicia ale ogólny trend i tak jest znany;) Idealnym przykładem tego zjawiska jest właśnie No Line On The Horizon. Bardzo długo nie mogłem się zdecydować na zakup tego krążka. Ostatecznie wylądował on u mnie na półce ale bardziej ze względu na cenę i chęć posiadania całej dyskografii grupy niż zainteresowanie samym materiałem tutaj zawartym. Od zakupu minęło parę lat, mniej więcej tyle samo od ostatniego odsłuchania. Czytaj dalej U2 – No Line On The Horizon →
Pamiętam jak wielki szok przeżyłem kiedy to pierwszy raz usłyszałem ten krążek. Było to X lat temu. Moja muzyczna świadomość w temacie U2 kończyła się na największych przebojach. Przechodziłem akurat pierwszą falę hurtowego zakupu oryginalnych płyt. Na e-bayu dorwałem amerykańskiego sprzedawcę oferującego kosmiczne ilości płyt w śmiesznych cenach. Problemem były koszty ich transportu do Polski – opłacało się je sprowadzać w paczkach po co najmniej kilkanaście sztuk. Zooropa poszła na pierwszy rzut w strategicznym celu – sprzedania jej na Allegro;) Mam jednak taką zasadę, że jak coś już trafia do mnie do domu to wypada to przesłuchać. Po pierwszym odsłuchu myślałem, że ktoś zrobił mi psikusa i podmienił płyty. Przecież to nie rock! Przecież to nie U2 z ich największych klasyków! Jedyne co się zgadzało to wokale Bono (i to nie we wszystkich numerach;). Czytaj dalej U2 – Zooropa →
W 1987 roku czterech gości spod szyldu U2 dokonało rzeczy niesamowicie trudnej. Otóż stworzyli oni album, który dla wielu innych zespołów mógłby być wydawnictwem typu “the best of”. I nawet w takim wariancie dla większości z tych kapel nadal byłby to poziom nieosiągalny. Mimo wielu podejść i prób nie udało mi się na Joshua Tree znaleźć praktycznie żadnych słabszych momentów. Już sam początek miażdży ponieważ zespół raczy słuchacza trzema absolutnymi klasykami: “Where The Streets Have No Name”, “I Still Haven’t Found What I’m Looking For” i “With Or Without You”. Dalej jest równie dobrze. Praktycznie każdy z pozostałych 8 utworów to na swój sposób perła w dyskografii U2. Mrocznym klimatem powala “Bullet The Blue Sky”, który doczekał się wielu coverów. Kawałek ten na warsztat wzięli m.in. muzycy Queensryche, Sepultury czy też P.O.D. Czytaj dalej U2 – The Joshua Tree →
War to mój ulubiony krążek U2 obok The Unforgettable Fire. Muzycy w czasie jego nagrywania skupieni byli na tworzeniu genialnych kompozycji a nie np. na misji ratowania świata:) I to słychać – War nie ma praktycznie słabych momentów. Jakby się uprzeć na siłę to można wybrać “The Refugee” jako kawałek lekko odstający poziomem. Nie oznacza to, że utwór jest słaby – tylko troszkę gorszy od wspaniałej reszty;) Na War mamy 2 wielkie hity grupy czyli “Sunday Bloody Sunday” o Krwawej Niedzieli w Irlandii Północnej oraz “New Year’s Day” z polskim, solidarnościowym akcentem. Dwa absolutne klasyki. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że War oferuje nam 4 równie dobre (jeśli nie lepsze) utwory: “Seconds”, “Like A Song”, “Drowning Man” oraz “Surrender”. Czytaj dalej U2 – War →
Dawno, dawno temu, kiedy to Bono nie czuł jeszcze misji i nie chciał zbawić całego świata, U2 nagrało piękną płytę. Moją ulubioną obok War. The Unforgettable Fire nie jest “skażone” taką przebojowością i popularnością jak Joshua i Achtung. Nie oznacza to wcale, że nie ma tutaj “hitów”. Już jako drugi na płycie jest Pride – jeden z najbardziej znanych utworów grupy. Reszta na wszelkiego rodzaju greatest hitsach itp. schodzi raczej na dalszy plan lub jest w ogóle pomijana. A przecież są tutaj inne genialne kawałki jak np. tytułowy z pięknym wstępem (oraz rozwinięciem i zakończeniem:). Utwór ten jest moim zdaniem jednym z najlepszych w całej twórczości U2. Szkoda, że jest tak niedoceniany. Kolejny? Proszę bardzo -“Bad”. Ponad 6 minut budowania napięcia, zero schematu, 100% geniuszu(spokojnie bije na głowę późniejsze przeboje grupy). Czytaj dalej U2 – The Unforgettable Fire →
Dobra muzyka 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu