Ciężko stwierdzić czy to pandemia czy upływ lat sprawiły, że “Totem” i “Ritual” dzieli najdłuższa – czteroletnia przerwa w historii twórczości Maxa Cavalery. W tym czasie trochę pozmieniało się w szeregach Soulfly ponieważ z zespołem pożegnał się Marc Rizzo, w przypadku którego można śmiało powiedzieć, że momentami sam ciągnął wózek z napisem Soulfly. Swoją przygodę z zespołem zwieńczył bardzo dobrym krążkiem “Ritual”. Czytaj dalej Soulfly – Totem
Archiwa tagu: soulfly
Soulfly – Ritual
Jeszcze niedawno Max Cavalera produkował hurtowe ilości muzyki. Niestety jej ilość nie zawsze szła w parze z jakością. Na szczęście muzyk (lub koledzy z jego zespołów) w pewnym momencie opamiętali się i zdecydowanie obniżyli studyjne tempo. “Ritual” i poprzedni album “Archangel” dzieli najdłuższa przerwa w historii Soulfly (ponad 3 lata). Czytaj dalej Soulfly – Ritual
Soulfly – Archangel
Jeszcze parę lat temu na każdą wieść o nowym wydawnictwie jakiegokolwiek tworu mającego Maxa w składzie śliniłem się jak dziecko i niecierpliwie odliczałem dni do premiery.
Jednak w pewnym momencie coś pękło, nastąpił punkt przegięcia i do kolejnych albumów Soulfly czy też Cavalera Conspiracy podchodzę z coraz to większym dystansem i sceptycyzmem. Max w wielu wywiadach jedzie po swoich byłych kolegach z Sepultury jak po psie nie odnotowując jednego ważnego faktu – sam systematycznie obniża loty. I to właśnie ten sukcesywny spadek formy jest główną przyczyną zmniejszenia zainteresowania – zwłaszcza, że konkurencja nie śpi. Czytaj dalej Soulfly – Archangel
Soulfly – Savages
Max chyba nie lubi siedzieć bezproduktywnie w domu. Oprócz Soulfly’a “uwikłany” jest w kilka innych projektów. Do tego trzeba doliczyć trasy koncertowe itp. Wielkie więc było moje zdziwienie kiedy kilka miesięcy temu przeczytałem gdzieś, że jesienią można spodziewać się nowego wydawnictwa jego głównej formacji. Od czasów Conquer do nowych krążków zespołu podchodzę na starcie w miarę sceptycznie i z dystansem. Także i tym razem obyło się bez hurraoptymizmu i odliczania dni do premiery. Udostępnione w sieci utwory zapowiadające album jakoś mnie nie powaliły, wpuszczony do sieci stream również, podobnie było z pierwszymi odsłuchami własnego egzemplarza Savages. Po kilkunastu kolejnych album zdecydowanie zyskał w moich oczach. Nie jest to może dzieło, które wgniatałoby w fotel tak jak kilka poprzednich Czytaj dalej Soulfly – Savages
Soulfly – 3
Nie ma co ukrywać: Trójka albo jak kto woli Om wyróżnia się na tle dyskografii grupy. Czymże? A tym, że ma paskudną okładkę:) W swoim dorobku Soulfly ma na prawdę kilka świetnych projektów. Tu króluje bieda z nędzą. Chociaż sama idea Om/Aum jest ciekawa. Ale jako całość w ogóle to nie wygląda. No ale nie oceniajmy płyty po okładce. Zwłaszcza, że zawartość krążka prezentuje się znacznie lepiej od projektu graficznego ale jako całość też nie powala. Najbardziej wyróżnia się tu kolejny hołd oddany pasierbowi Maxa – “Tree Of Pain”. Jest to rzecz, której koniecznie trzeba posłuchać samemu bo ciężko opisać jakie emocje zostały zawarte w tych ponad 8 minutach muzyki. Spokojny początek z damskim wokalem(druga odsłona współpracy Maxa ze świetną Ashą Rabouin) wcale nie zwiastuje tego co następuje lekko po 2 minutach grania. Jestem przyzwyczajony do tego, że Czytaj dalej Soulfly – 3
Soulfly – Primitive
Mój pierwszy kontakt z Soulfly to właśnie czasy albumu Primitive. Kolega z liceum miał koszulkę na której był nadruk okładki tego wydawnictwa(ale bez nazwy kapeli). Pierwsze moje skojarzenie to od razu Brazylia. Pogrzebałem w internecie i faktycznie okazało się, że to dzieło ekipy z tego kraju. Co ciekawe – kolega nawet nie wiedział co to jest Soulfly a koszulkę “wziął od brata”. Ja ostatecznie zawartość tego krążka(drugiego w dyskografii) poznałem dopiero 4 lata później kiedy to zespół miał już w swoim dorobku 4 płyty. Prophecy wgniatał w fotel więc doszedłem do wniosku, że czas poznać co tam wcześniej nagrali. Wtedy byłem zachwycony, dziś – z perspektywy czasu i tego co Soulfly tworzył później już tak kolorowo to nie wypada. Początek prezentuje się bardzo dobrze. Pierwsze 3 utwory to metalowe potwory. “Back To The Primitive” zaczyna się świetnym fragmentem granym na berimbau Czytaj dalej Soulfly – Primitive
Soulfly
W 1996 roku Max Cavalera odszedł z Sepultury. Rok później z jego inicjatywy powstał nowy projekt. Ciekawa jest geneza jego nazwy – Max wystąpił gościnnie u Deftones w utworze “Headup” na Around The Fur. Jego wokaliza polegała głównie na wykrzyczeniu bardzo skomplikowanego tekstu – “soul fly”. Później te 2 słówka zostały połączone i w ten oto prosty sposób powstał Soulfly:) Debiut należy do pierwszej części dyskografii grupy, która jest zdecydowanie słabsza od tego co zaczęło się dziać od czasów Prophecy. Za dużo tu naleciałości nu-metalowych i krążkom brakuje momentami “tego czegoś”. Szczególnie czuć to na Primitive i 3. Debiutu ta wada raczej nie dotyczy. Dlaczego? Już wyjaśniam. W 1996 roku zginął pasierb Maxa – Dana Wells. To właśnie jemu dedykowany jest debiutancki album grupy. Sam krążek jest mieszanką gniewu i żalu po jego stracie. Czytaj dalej Soulfly
Soulfly – Dark Ages
Wydając Prophecy Max przeniósł muzykę swojego zespołu na wyższy poziom. Na Dark Ages ta droga jest kontynuowana i mamy tu do czynienia z czymś o wiele bardziej ambitnym i ciekawszym niż miało to miejsce chociażby na soulfly’owej „trójce”. Krążek zaczyna się utworem tytułowym, który jest intrem płynnie przechodzącym w następny na płycie „Babylon” – kawałek bardzo chwytliwy (z tym swoim „on and on and on and on….”). Początek świetnie wprowadza słuchacza w to co znajduje się w dalszej części tego wydawnictwa. A mamy tu m.in. najbardziej wyróżniające się: „Carved Inside” (rzecz mega szybka, mająca w sobie to co w Soulfly’u najlepsze), „Arise Again” (sytuacja podobna jak w przypadku utworu wymienionego przed chwilą), Czytaj dalej Soulfly – Dark Ages
Soulfly – Prophecy
Rok 2004, końcówka liceum – właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z Soulfly’em. Wcześniej kojarzyłem Sepulturę z kilku kawałków ale nowszy twór Maxa znałem tylko z nazwy. Przesłuchałem krążka i tu szok! Jak genialnie można połączyć bardzo dobre ciężkie granie ze spokojną muzyką świata. Do dziś darzę ten album olbrzymim sentymentem. Prophecy jest pierwszym w pełni poukładanym krążkiem zespołu. Wcześniejsze wydawnictwa mają dużo dobrych momentów ale nie brakuje tam też tych słabszych, zapychaczy z rapującymi „ziomkami” itp. Tu to wszystko prezentuje się o wiele lepiej – o klasę wyżej. Czytaj dalej Soulfly – Prophecy
Soulfly – Enslaved
Z Enslaved jest podobny problem jak z meczami polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Najpierw mamy do czynienia z hurraoptymizmem i hucznymi zapowiedziami – wg muzyków jest to najlepszy album zespołu (z resztą co innego mogliby powiedzieć? nagraliśmy taką sobie płytę?). Później nadchodzi otrzeźwienie i weryfikacja oczekiwań – najgorszy “zapowiadacz” płyty w historii: przeciętny “World Scum”(nie w ogóle tylko w stosunku do poprzedników od czasów Prophecy) oraz zdecydowanie lepszy “Gladiator”(niesamowicie nośna rzecz). Po otrzeźwieniu przechodzimy do fazy poznania efektu końcowego, w której to dochodzimy do wniosku, że Soulfly nagrał płytę “taką sobie”. Czytaj dalej Soulfly – Enslaved