7 utworów = 50 minut muzyki = najbardziej przekombinowany album w historii Mastodona. I niby wszystko jest ok. Całkiem fajnie się tego słucha, bez zmęczenia, dużo tu fajnych momentów. Ale krążek się kończy i człowiekowi nie pozostaje z niego w pamięci praktycznie nic. Tak jak w przypadku wcześniejszych wydawnictw (no i od biedy późniejszego The Huntera) już w czasie pierwszego przesłuchania coś wpadało w ucho, coś innego nie bardzo i ogólnie byłem w stanie mniej więcej zidentyfikować kawałki po tytułach tak po Crack The Skye nie miałem żadnych odczuć. Po kilkudziesięciu odsłuchach krążek ten nadal jest mi obojętny i mam problemy z rozpoznaniem niektórych utworów. Nie mówię, że album jest zły bo nie jest. Czytaj dalej Mastodon – Crack The Skye
Archiwa tagu: sludge
Kylesa – Spiral Shadow
Podczas gdy Mastodon i Baroness wyszły z cienia i stały się na swój sposób popularne (szczególnie Mastodon w ostatnich latach, Baroness już troszkę mniej), Kylesa nadal pozostaje „w cieniu” i jest w miarę niszowa. Co nie zmienia faktu, że dla chcącego nic trudnego – poszukiwacze z pewnością w końcu trafią na kapelę, która powstała w 2001 roku w Savannah – amerykańskim zagłębiu sludge’a. Kylesa ma na koncie 5 albumów. Moja przygoda z zespołem zaczęła się parę miesięcy temu – podczas grzebania w serwisie Sputnik Music Kylesa „wyskoczyła” mi w zespołach grających podobnie do Baroness. Posłuchałem kilku utworów na yt no i nie ma co ukrywać – wpadło w ucho. Od kilku dni jestem szczęśliwym posiadaczem ich najnowszego dziecka z 2010 roku – Spiral Shadow. Czytaj dalej Kylesa – Spiral Shadow
Baroness – Blue Record
“Niebieski” jest kontynuacją tego co Baroness zaprezentowali na “Czerwonym”. Niby jest podobnie ale jednak nie do końca – tam było super, tu jest jeszcze lepiej. Pierwsze co rzuca się w oczy to okładka >klik<, która jest jeszcze ciekawsza od tej z debiutu. John Baizley jest człowiekiem niesamowicie uzdolnionym nie tylko muzycznie. A z jego projektów korzysta nie tylko Baroness ale również inne kapele z nurtu sludge jak np. Kylesa, Black Tusk czy też Kvelertak. Każda z jego okładek to takie małe dzieło sztuki. Ale wracamy do muzyki. Tak jak już pisałem: niby jest podobnie jak na debiucie ale jakby bardziej przebojowo jeśli gatunek muzyki prezentowany przez Baroness może być w ogóle przebojowy. Moim zdaniem może. Czytaj dalej Baroness – Blue Record
Mastodon – Remission
Gdyby puścić komuś nieświadomemu najnowsze dzieło Mastodona czyli album The Hunter i tuż po nim ich debiut – Remission to pewnie nigdy w życiu nie uwierzyłby, że to ta sama kapela. Oba krążki dzieli 9 lat i przepaść muzyczna. Przy grzecznym Hunterze Remission jest jak buldożer niszczący wszystko na swej drodze. Debiut jest bezkompromisowy, brutalny, totalny. Oczywiście są tu spokojniejsze momenty jak np. początki “Ol’e Nessie”, “Trainwreck”, “Trilobite” oraz w całości zamykający album “Elephant Man” ale stanowią one tylko kroplę w morzu metalowego “łojenia” w wersji sludge i progresywnej. Słuchając Remission i pozostałych płyt Mastodona warto zwrócić uwagę na perkusję. Dailor jest nietuzinkowym bębniarzem i tyle w temacie:) Czytaj dalej Mastodon – Remission
Baroness – Red Album
Baroness to moje najnowsze odkrycie. Kapela trochę już istnieje – powstała w 2003 roku. Ich debiut LPowy (czyli album opisywany:) powstał 4 lata później. Trafiłem na nich szukając zespołu grającego muzykę podobną do Mastodona. Oprócz Baroness “pod nóż” poszły też Kylesa i Black Tusk ale to właśnie ci pierwsi najbardziej mi podeszli i ich Red Album wylądował u mnie na półce(i nie tylko on;) No i co my tu mamy? Baroness zaliczany jest przez wielu do grup grających sludge/progressive metal. Czyli podobnie jak Mastodon. I faktycznie można znaleźć podobieństwa między tymi zespołami. I tu i tam mamy do czynienia z mnóstwem połamanych riffów, setkami zmian tempa, przejściami, “wygibasami” perkusyjnymi itp itd. Czytaj dalej Baroness – Red Album
Mastodon – Blood Mountain
Kiedyś nie lubiłem Blood Mountain. Patrzyłem na tę płytę z perspektywy Leviathana. I to był mój błąd bo przecież każda ich płyta jest inna, unikatowa. Zmieniłem podejście i od razu zmianie uległa też ocena płyty. Po kilkunastu przesłuchaniach bez leviathanowych uprzedzeń stawiam ją tuż za poprzednikiem. Do Blood Mountain mam tylko jeden zarzut. Nazywa się “Bladecatcher”. Sam w sobie ten potworek nie jest jeszcze tak wybitnie zły ale ma fragmenty a’la “skreczowane”(?), które są po prostu paskudne, przez nie za każdym razem omijam cały utwór. Nie wiem po co zespół umieścił go na płycie, nic ciekawego do albumu nie wnosi a z tego co czytałem to nie tylko mojej skromnej osobie przeszkadza i psuje opinię całościową. A ta i tak jest bardzo wysoka. Czytaj dalej Mastodon – Blood Mountain
Mastodon – Leviathan
Moja przygoda z Mastodonem zaczęła się dość niedawno bo w tym roku. Z nazwy kojarzyłem ich od kilku lat ale twórczości nie znałem. Pewnie dalej bym nie kojarzył gdyby nie Sonisphere 2011. Mimo że na imprezie nie byłem to musiałem sprawdzić kto (Mastodon + 2 inne kapele które w pamięci mi nie utkwiły jakoś specjalnie) mi legendę – Killing Joke wypchnął na taką barbarzyńską godzinę – 14:40. Poczytałem trochę w internecie: krytyka i “normalni” ludzie wychwalali pod niebiosa Leviathana. Odpaliłem yt, przesłuchałem i kilka dni później mój portfel był chudszy o 50zł. Ale warto było. Leviathan jest niesamowity. Jest to concept oparty na powieści Hermana Melville’a “Moby Dick albo Wieloryb”. A co ma do zaoferowania? Kupę świetnych ciężkich, metalowych melodii, tony połamanych, skomplikowanych, matematycznych(?) riffów w połączeniu z bardzo dobrymi wokalami. Czytaj dalej Mastodon – Leviathan
Mastodon – The Hunter
Piąty album w dorobku Mastodona i jednocześnie piąty dowód na to, że zespół nie da się w łatwy sposób zaszufladkować. Po progresywnym Crack The Skye z 7 rozbudowanymi, powiązanymi utworami wydali coś zupełnie innego. Mamy tutaj 13 zdecydowania krótszych i niepowiązanych ze sobą utworów. Mastodon poszedł tutaj w kierunku muzyki łatwiej przyswajalnej dla szerszego grona odbiorców. Utworów w starym stylu jest mało, właściwie 2: Blasteroid i Spectrelight. Reszta jest zdecydowanie łagodniejsza, nie ma praktycznie “wydzierki”, są same czyste wokale. Zespół szuka chyba nowego grona odbiorców, stara gwardia na ten album może zareagować różnie. Podobnie jak nowi zagłębiając się w poprzednie wydawnictwa grupy (szczególnie jak od razu po Hunterze posłuchają np. Remission:) Czytaj dalej Mastodon – The Hunter