Chyba każdy z nas na przełomie wieków przeżył chwilową fascynację nu metalem. We wszystkich środkach przekazu można było usłyszeć Limp Bizkit, Linkin Park czy też Korna. Swoje 5 minut miała też ekipa P.O.D., której “Alive” i “Youth Of The Nation” podbiły listy przebojów – w sumie to nic dziwnego, bo to bardzo dobre utwory. Jednak moda na nu metal przeminęła równie szybko, jak się pojawiła. Czytaj dalej P.O.D. – Circles
Archiwa tagu: pod
Na skróty #1: Ghost B.C., Motorhead, P.O.D.
W dniu dzisiejszym swój debiut zalicza nowy cykl, w którym planuję w kilku zdaniach opisywać swoje przemyślenia na temat albumów, które zasługują/nie zasługują na uwagę a tych przemyśleń jest na tyle mało, że nie uzbierałoby się ich na osobną recenzję:) Na pierwszy rzut najnowsze krążki prosto od Ghost, Motorhead i P.O.D.
Motorhead “Bad Magic” – tu można by napisać tylko jedno zdanie: kolejny album Motorhead… Zdecydowanie bardziej skoncentrowany i mniej różnorodny od np. “Aftershock”. Na “Bad Magic” Lemmy skupił się głównie na dynamice. W efekcie otrzymujemy krążek szybki, skoncentrowany ale bez tej “bożej iskry”, która wcześniej zespołowi kilkukrotnie się przytrafiała. Jest zdecydowanie lepiej niż na większości ich wydawnictw z lat 90tych ale w rankingu tych wydanych w nowym stuleciu “Bad Magic” plasuje się raczej w ogonie niż w czubie. Czuć tu zmęczenie Lemmy’ego. Ale nie zmienia to faktu, że albumu całkiem przyjemnie się słucha, bez większego znużenia. 6/10
P.O.D. “The Awakening” – gatunek określany nu metalem jest chyba jednym z najbardziej specyficznych w historii muzyki. Po wielkim boomie na przełomie wieków przyszło ekspresowe wygaszanie na zasadzie: żarło, żarło i zdechło. Korn od zawsze był nie do końca “nu”, Limp Bizkit coś tam kombinuje ale im za bardzo nie wychodzi, Linkin Park odjechał w zupełnie inne rejony. Okazuje się , że ekipa P.O.D. nadal żyje i w miarę systematycznie tworzy nową muzykę. Po przesłuchaniu “The Awakening” zastanawiam się tylko po co i dla kogo? Kiedyś ich twórczość porywała tłumy, była nachalnie promowana w mediach. Dziś nie pozostało z tego nic. Nowy krążek to odgrzewanie kotletów sprzed lat. Dodatkowo poprzeplatany irytującymi “gadankami”. Nowych fanów takim graniem raczej sobie nie przysporzą a i starych ciężko będzie przekonać do “The Awakening”. Słuchanie tego krążka nie jest męczarnią ale frajdą też to ciężko nazwać. Na rynku są setki takich płyt, nie ma potrzeby nagrywać kolejnych. 4/10
Ghost B.C. “Meliora” – do tej pory skutecznie udawało mi się omijać twórczość Ghosta. Niby wizerunkowo było w tej grupie coś intrygującego ale nie czułem praktycznie żadnego parcia do poznania ich twórczości. Po “Meliorę” sięgnąłem z nudów(lub na zasadzie: nie mam czego słuchać) i czas spędzony z tym albumem tylko tę nudę wydłużył. Kompletnie nie rozumiem fenomenu tego zespołu. Wizerunkowo mogą dawać wrażenie, że potrafią dowalić do pieca. Odpalam krążek a tu zonk! Ni to rock, ni to metal, w sumie cholera wie co to. Zasadniczo nie za bardzo wiem jaka miałaby być grupa docelowa dla ich twórczości. Fanatycy Blue Oyster Cult? Żyją jeszcze tacy? Mnie “Meliora” totalnie nie przekonuje, po jednym przesłuchaniu nie mam ochoty do niej wracać. Jak i do całej twórczości Ghost B.C. Wiele hałasu o nic… Ale że nie znam się na takim graniu to profilaktycznie brak oceny
P.O.D. – Satellite
Jakiś czas temu przez parę godzin zmuszony byłem do słuchania radia. Całe szczęście, że było to radio internetowe, dodatkowo jeszcze ustawione na jakąś stację hard rockową. Puścili tam “Alive”. W tym momencie ponownie przypomniałem sobie o zespole, którym kiedyś nieziemsko się jarałem a teraz totalnie o nim zapomniałem. Podobnie miałem kilka miesięcy temu w przypadku The Fundamental Elements Of Southtown i powrót do tego wydawnictwa niczego dobrego nie przyniósł. No ale dobra: od Satellite zacząłem przygodę z zespołem i kiedyś album ten wchodził mi w całości praktycznie bez zastrzeżeń. Może coś z tego jeszcze zostało? Po części tak. “Alive” nadal jest cholernie nośny i chwytliwy. Niczego nie stracił też jeden z moich płytowych ulubieńców – “Anything Right”. Nadal ciekawe są “Set It Off” i “The Messenjah” z dużą dawką mocy. Czytaj dalej P.O.D. – Satellite
P.O.D. – The Fundamental Elements Of Southtown
Weekend to taki fajny czas tygodnia kiedy to człowiek ma więcej czasu chociażby na przewietrzenie stale powiększającej się kolekcji płyt:) Nowych albumów przybywa a wraz z nimi na liczniku pojawia się coraz więcej płyt “zapomnianych”, których nie słuchałem od niepamiętnych czasów. Na dwa takie krążki trafiłem wczoraj zupełnie przypadkowo – szukając czegoś innego. TFEOS chyba jeszcze w moim dwuletnim Pianocrafcie nie gościł więc wypadało dać mu w końcu szansę. Ekipę P.O.D., chyba jak większość ludzi, poznałem przy okazji wydania ich następnego albumu – Satellite. Akurat swoje 5 minut miał wtedy nu metal, słuchało się tego w różnych odsłonach więc i chrześcijańska odmiana tego grania mi podpasowała. W tamtych czasach swoje markety w Polsce miał jeszcze Geant. W przeciwieństwie do czasów dzisiejszych były one nieźle zaopatrzone w różne gatunki grania. Czytaj dalej P.O.D. – The Fundamental Elements Of Southtown