Archiwa tagu: hardcore

Black Tusk – The Way Forward

Na ekipę Black Tusk trafiłem w okolicach 2010 i premiery albumu „Taste The Sin”. W kolejnych latach zespół sukcesywnie raczył swoich fanów nowymi wydawnictwami
nagrywając do 2018 roku jeszcze 4 krążki. Ostatni z nich niespecjalnie porywał zatem swoje zespołowe retrospekcje ograniczałem do wcześniejszych albumów i już kilka lat temu przestałem wierzyć w to, że usłyszymy jeszcze coś nowego od ekipy z Savannah.

Czytaj dalej Black Tusk – The Way Forward

Beastie Boys – Aglio E Olio

beastie boys aglio e olioTrudno uwierzyć w to, że w tym roku mija 9 lat od śmierci Adama Yaucha, który przez ponad 30 lat współtworzył piękną historię Beastie Boys. Gdyby nie przedwczesna śmierć artysty, historia ta pewnie pisana byłaby nadal, w dalszym ciągu w oparciu o niekończące się zmiany. Bo właśnie nowojorczyków można przytoczyć jako jeden z najlepszych przykładów muzycznej ewolucji. Czytaj dalej Beastie Boys – Aglio E Olio

Kvelertak – Splid

kvelertak splidNajdłuższa przerwa studyjna w historii Kvelertak przerwała 3-letni cykl wydawniczy. A co wydarzyło się w ekipie Norwegów przez te 4 lata, które przyszło czekać fanom na “Splid”? Najważniejszym wydarzeniem jest bez wątpienia zmiana wokalisty. Erlenda Hjelvika w połowie 2018 roku za mikrofonem zastąpił Ivar Nikolaisen. Pulę roszad w składzie uzupełnia zmiana perkusisty, która nastąpiła rok później. Czytaj dalej Kvelertak – Splid

Burn The Priest – Legion: XX

burn the priest legion xxZ okazji zbliżającego się 20-lecia istnienia ekipa Lamb Of God wydała nowy album. Ale żeby nie było zbyt łatwo: zrobiła to pod szyldem Burn The Priest a album zawiera same covery. Od razu należą się wyjaśnienia. Otóż Burn The Priest to pierwsza nazwa Lamb Of God, pod którą zespół egzystował w latach 1994-1999. Covery są natomiast swego rodzaju hołdem dla zespołów, które odegrały szczególną rolę w kształtowaniu stylu grupy. Czytaj dalej Burn The Priest – Legion: XX

Nails – You Will Never Be One Of Us

nails you will never be one of usCzy można sponiewierać kogoś jak brudną szmatę do podłogi w niecałe 22 minuty? Okazuje się, że można. Wystarczy włączyć takiej osobie najnowsze dzieło ekipy Nails.

Jeszcze wczoraj myślałem, że po zapoznaniu z twórczością Converge już nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Byłem w błędzie. Ale zacznijmy od początku. Czytaj dalej Nails – You Will Never Be One Of Us

Kvelertak – Nattesferd

kvelertak nattesferd1985 to dobry rocznik. Prawdę mówiąc to mój rocznik także musiał być dobry;) Zatem utwór pokręconych Norwegów, zapowiadający zbliżający się album, również powinien skoro zawierał taką a nie inną kombinację cyfr. Jednak teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką i “1985” zrobił na mnie zdecydowanie kiepskie wrażenie.

Nie mogę powiedzieć żebym przebierał nogami w oczekiwaniu na zbliżający się “Nattesferd”. Po usłyszeniu jego zapowiedzi robiłem to w jeszcze mniejszym stopniu. Czytaj dalej Kvelertak – Nattesferd

Hatebreed – The Concrete Confessional

hatebreed concrete confessionalHatebreed to pewnego rodzaju fanomen: od prawie 20 lat grają praktycznie to samo a i tak informacje o nadchodzącym nowym wydawnictwie wywołują u mnie szybsze bicie serca i tupanie nogą w oczekiwaniu na premierę. Odsłuch efektów pracy muzyków z Wellingford zawsze sprawia mi wielką przyjemność i na mojej twarzy pojawia się uśmiech zadowolenia.

W przypadku “The Concrete Confessional”  ten banan od ucha do ucha ma o tyle ułatwione zadanie, że krążek rozpoczyna się od niesamowitego uderzenia w postaci “A.D.” Czytaj dalej Hatebreed – The Concrete Confessional

Armia – Toń

armia tońSześć lat minęło od bardzo owocnego dla Armii roku 2009. Światło dzienne ujrzały wtedy “Der Prozess” i “Freak”. Pierwszy z nich to jeden z najbardziej wyrazistych albumów w dorobku zespołu, krążek nietuzinkowy, wybijający się ponad ligową szarzyznę mimo kilku wad (związanych głównie z Budzym). Drugi natomiast to rzecz totalnie odjechana, oderwana od rzeczywistości, nie mająca nic wspólnego z dotychczasowym dorobkiem zespołu. Bardziej można ją traktować jako eksperyment i odskocznię od właściwego toru niż poszukiwanie nowej drogi.

Od premiery obu tych wydawnictw minęło już sporo czasu ale wreszcie ukazał się nowy materiał – “Toń”. Sześć lat to szmat czasu, wiele wody w Wiśle upłynęło, świat się zmienił. Czytaj dalej Armia – Toń

Hatebreed – Satisfaction Is The Death Of Desire

hatebreed satisfaction is the death of desireKilka sekund powyżej 26 minut… Tyle przeciętnie przekraczają EPki niektórych zespołów, nawet single bywają dłuższe. A tu ekipie Hatebreed w 1997 roku w 26:05 udało się upchnąć debiutancki, pełnoprawny album. Żeby było śmieszniej to na ten “śmieszny” czas trwania składa się 14 utworów. Średnia zatem wychodzi wyborna;) Ale w żaden sposób nie przeszkadza to w odbiorze Satisfaction Is The Death Of Desire. Ba! Koncentracja i upakowanie jest olbrzymim atutem tego wydawnictwa. Gdy już podzielimy sobie te 26 minut na 14 tracków to jak by tego nie liczyć otrzymamy przeciętny czas trwania poniżej 2 minut. Czasu na rozwodzenie się i przeciąganie zatem nie ma. Hatebreed już w debiucie gra krótko, zwięźle i na temat. Większość z utworów tutaj zawartych to energetyczne piguły, szybkie i celne pociski trafiające słuchacza między oczy. A może uszy? “Empty Promises”, “Burn The Lies”, “Conceived Through An Act Of Violence”, “Afflicted Past”, Czytaj dalej Hatebreed – Satisfaction Is The Death Of Desire

Hatebreed – The Divinity Of Purpose

hatebreed divinity of purposeHatebreed się nie zmienia, nie odkrywa Ameryki, nie przeciera nowych szlaków, nie szuka nowych rozwiązań. I chwała zespołowi za to! Ekipa z Jestą na czele od wielu lat robi to samo i robi to dobrze. Zazwyczaj nie lubię wtórności, odgrzewania kotletów i odcinania kuponów. Sytuacja ta nie dotyczy właśnie m.in. Hatebreed. Nie wypada tu nawet mówić o odcinaniu kuponów. Hardcore to specyficzny gatunek, do którego ciężko upchnąć coś nowatorskiego a i tak każdy album zespołu urywa tyłek. The Divinity Of Purpose ze zdwojoną siłą – takiej frajdy z słuchania ich nie miałem od 2006 roku czyli czasów Supremacy(po drodze był jeszcze tylko Hatebreed w 2009 roku także powodów do radości za dużo nie było – zwłaszcza, że album był minimalnie słabszy od poprzednika). TDOP od pierwszych dźwięków wali słuchacza z siłą huraganu. “Put It To The Torch” jest świetnym otwieraczem i zapowiedzią tego co czeka nas dalej. Czytaj dalej Hatebreed – The Divinity Of Purpose