Archiwa tagu: grunge

Pearl Jam – Vitalogy

pearl jam vitalogyNiby nie jest to debiut ani Vs. ale spośród wszystkich krążków PJ to właśnie do Vitalogy wracam najczęściej. Jest to najbardziej specyficzna pozycja w dyskografii grupy. Pod każdym względem. Pierwsze co rzuca się w oczy to oprawa graficzna. Vitalogy stylizowane jest na starą książkę o zdrowiu i życiu. Z zewnątrz mamy imitację skórzanej oprawy(w tekturze) ze złotymi tłoczeniami a w środku m.in. stare zdjęcia, teksty Veddera, reprodukcje z książki Ruddicka itp itd. Niby nic wielkiego ale to jednak coś zupełnie innego niż zwykłe wydania plastikowe czy nawet digipaki. Trochę płyt w swojej kolekcji mam i ta jest zdecydowanie najfajniej wydana. A jak przedstawia się sprawa muzyki? Czytaj dalej Pearl Jam – Vitalogy

Pearl Jam – Backspacer

pearl jam backspacerNa Backspacera, podobnie jak kilka poprzednich płyt zespołu, można patrzeć z dwóch perspektyw: samej muzyki – i tu album wypada dobrze, jak i zespołowej “spuścizny” oraz wpływu na grunge – i tu jest już zdecydowanie gorzej. Najpierw ta jaśniejsza strona: 11 utworów, praktycznie wszystkie wpadają w ucho. Ale jest jedno zastrzeżenie: album jest za krótki. Od poprzednika minęły 3 lata – nie można było spłodzić więcej materiału? Wracamy do tematu: praktycznie wszystkie kawałki są łatwo przyswajalne, lekkie, łatwe i przyjemne, wprost do radia. Grzecznie tu, przeważnie spokojnie, czasami słodko, wręcz coldplayowo. No i fajnie ale… Ale ten album nagrał jeden z filarów grunge a nie Chris Martin ze swoją świtą!!! I tu przechodzimy do ciemnej strony mocy. Czytaj dalej Pearl Jam – Backspacer

Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06

pearl jam live at the gorgeZ reguły nie kupuję albumów LIVE, nawet ich nie słucham(w swojej dość bogatej kolekcji mam ich tylko kilka, w większości seria Unplugged). Jak dla mnie typowe koncertówki to w większości próba wyduszenia kolejnych pieniędzy z fanów. Pearl Jam jest w ścisłej czołówce pod względem tego rodzaju wydawnictw. Kilka oficjalnych albumów live, tysiąc pięćset sto bootlegów itp itd. To już jest atrakcja nie dla fana tylko raczej dla psychopaty, zespołowego zboczeńca:) Z tym wydawnictwem jest podobnie… ale nie do końca. Live At The Gorge 05/06 to zapis 3 koncertów grupy w tamtejszym amfiteatrze. Lokalizacja robi niesamowite wrażenie ->klik<- . Historia powstania tego albumu jest mniej więcej taka: jeden koncert w 2005 roku, spełniona obietnica powrotu za rok i 2 koncerty dzień po dniu. Czytaj dalej Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06

Alice In Chains – Black Gives Way To Blue

alice in chains black gives way to blueOstatni studyjny album Alicja wydała w 1995 roku. W 2002 roku zmarł Layne. Kilka lat później Cantrell zapowiedział powrót zespołu pod starym szyldem. Nie jestem fanem takich zabiegów, w sumie mogę powiedzieć, że jestem ich przeciwnikiem. Nie podoba mi się Queen bez Freddiego, nawet pod zmienionym szyldem – Queen + Paul Rodgers. Do tego projektu też podchodziłem z dużym dystansem. Mój “powrotowy stereotyp” rozsypał się totalnie po usłyszeniu zapowiedzi albumu w postaci 2 kawałków: “Check My Brain” i “A Looking In View”. Zaraz, zaraz przecież to stara dobra Alicja! Nie ma Staleya – to fakt. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: nie on a Cantrell był i jest mózgiem zespołu. Czytaj dalej Alice In Chains – Black Gives Way To Blue

Alice In Chains – Dirt

alice in chains dirtW czasach studenckich, na jednej z imprez przewinął się “wielki” fan grunge. Chyba z godzinę podniecał się Nevermindem, innymi płytami Nirvany już nie tak bardzo, mówił jaki to z niego “grandżowiec”. “A Dirt znasz?” – w końcu nie wytrzymałem i zapytałem:) No i okazało się, że “wielki fan” gatunku nie ma zielonego pojęcia o istnieniu Alice In Chains (i innych kapel, z nazwy kojarzył tylko Pearl Jam). Kilka miesięcy później nasz bohater znów pojawił się na studenckiej imprezie. Przez ten czas doszedł do wniosku, że Nirvana to syf straszny i tylko Dirt i AIC się liczą, że Dirt to najlepsza płyta jaką w życiu słyszał. Może taka drastyczna zmiana, mówienie o najlepszej płycie w życiu i jechanie po Nirvanie to przesada ale nie zmienia to faktu, że Dirt jest wybitny. Wg mnie zjada Nevermind na śniadanie a Staley wokalnie bije na głowę Kurta. Czytaj dalej Alice In Chains – Dirt

Alice In Chains – Jar Of Flies

alice in chains jar of fliesZ reguły nie lubię EPek. Ni to album, ni to singiel (których też nie lubię:), krótkie to zazwyczaj, nie zdąży się jeszcze dobrze rozkręcić a tu już koniec. Jednak Jar Of Flies mam u siebie na półce. Dlaczego? Wystarczy jedno przesłuchanie by zakochać się w tych 30 minutach muzyki. Utwory z EPki momentami przypominają klimatem Mad Season. Takie “Rotten Apple”, “I Stay Away” czy “Swing On This” spokojnie mogłyby się znaleźć na “Above” i wybitnie by od reszty klimatem nie odstawały. Do tego dochodzą cudowny, spokojny “Nutshell” i dynamiczny “No Excuses” – 2 najbardziej znane utwory z wydawnictwa. Stylistycznie wszystkie kawałki odbiegają od twórczości Alice In Chains znanej z regularnych albumów. Czytaj dalej Alice In Chains – Jar Of Flies

Temple Of The Dog

temple of the dogW 1990 roku po przedawkowaniu zmarł Andy Wood – wokalista Mother Love Bone. Z jednej strony – tragiczne wydarzenie. Z drugiej – gdyby nie ono to prawdopodobnie nigdy byśmy nie usłyszeli tego grunge’owego/rockowego arcydzieła. “Bezrobotni” po stracie wokalisty Ament i Gossard połączyli siły z Cornellem( przyjacielem Wooda), Cameronem, McCreadym i mało jeszcze znanym Vedderem i nagrali genialny album. Muzycznie jest tu różnorodnie: momentami ostrzej(Pushin Forward Back), czasem spokojniej(Times Of Trouble), a nawet balladowo(Call Me A Dog). Do tego dochodzi Cornell – moim zdaniem jeden z najlepszych wokali rockowych. W tamtym czasie Chris wiedział jak dobrze wykorzystać swój głos(dopiero po kilkunastu latach coś mu się poprzestawiało i nagrał gniota z Timbalandem…). Czytaj dalej Temple Of The Dog

Mad Season – Above

mad season above„Wake up young man, it’s time to wake up” – od tych słów zaczyna się album jednej z dwóch grunge’owych supergrup. Grunge’owych ale efekt końcowy pracy muzyków ciężko jednoznacznie przypisać do tego nurtu. Członkowie Pearl Jam, Alice In Chains i Screaming Trees stworzyli dzieło ponadgatunkowe. Oczywiście nie zapomnieli o korzeniach ale dołączyli do nich między innymi rock alternatywny, klasyczny, hard rock a nawet elementy, które można podciągnąć pod blues i jazz. Z formacji wyjściowych do panującego tu klimatu najbardziej zbliżyła się ekipa AIC na Jar Of Flies. Above rozpoczyna się pięknym, najbardziej rozbudowanym na płycie utworem „Wake Up” – z początku spokojnym, później nabierającym lekkiego pazura. Duże pole do popisu ma tutaj Staley. Na samym starcie zespół bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, której nie strąca aż do końca – album zamyka równie genialny „All Alone” Czytaj dalej Mad Season – Above