Uwaga! Jeśli jesteś ortodoksyjnym fanem Pink Floyd, który łyka całą twórczość zespołu niczym bocian żabę – bez żadnego zacięcia, bez żadnego “ale” i jakichkolwiek wątpliwości – lepiej od razu odpuść sobie czytanie poniższej recenzji i skup się na nowym krążku. Z pewnością nie znajdziesz tu tego czego oczekujesz;)
Ale zacznijmy od początku. Nie lubię zabiegu zwanego przeze mnie “reanimacją trupa”. Szlag trafia mnie gdy co kilka lat grupa pewnych ludzi podciera sobie dupę marką Queen. Marką, którą uwielbiam, na której się wychowałem i która ukształtowała muzycznie kilka pokoleń fanów i muzyków. Każde odkopanie chociaż kilku słów nagranych przez Freddiego jest okazją do tego żeby pożerować na wiernych i oddanych fanach, Czytaj dalej Pink Floyd – The Endless River