Chyba nigdy nie zapomnę miny znajomego, który kupił sobie płytę “tego kolesia z System Of A Down”. Ja – cwaniak – przeczytałem wcześniej recenzję i mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać. On natomiast był w totalnym szoku. Zasadniczo ja byłem w tylko odrobinę mniejszym. Chyba najlepszym podsumowaniem tego z czym mamy tu do czynienia jest początek utworu “Love Is The Peace”. Serart jest istną mieszanką wybuchową. Krążek jest niesamowicie eklektyczny (modne słowo;), spotykamy się tu z muzyką etniczną z różnych krańców świata. Taka mieszanka sprawia, że wszystko lekko nie trzyma się kupy ale kurde… Ile tu jest pięknych momentów: “Black Melon” – coś na kształt muzułmańskiego zawodzenia do którego w dalszej części podczepia się warstwa instrumentalna; osadzony w podobnych klimatach “Love Is The Peace”; “Save The Blonde” – świetny, dynamiczny kawałek, ponownie czuć tu zawodzenie;) ; “Leave Melody County Fear” – chyba najpiękniejszy na płycie z “normalnym” Tankianem; “Gee-tar” – urocza gitarowa miniatura; “Facing The Plastic” – drugi kawałek z odczuwalnym Tankianem. I to są utwory, które zapadają w pamięć przy pierwszym przesłuchaniu. Z każdym kolejnym takich kawałków przybywa. Poza etniką muzułmańską (tak ja to zwę;) czuć tu dużo Afryki (a przynajmniej tak to mi się kojarzy): “Devils Wedding”, “Narina”, “Zwumba”, “If I Can Catch”, “I Don’t Want To Go Back Empty Handed”. Tak jak napisałem kilka linijek wyżej. Panuje tu totalny stylistyczny burdel. Ale jaki on jest cholernie uroczy, wciągający, intrygujący, piękny. Uwielbiam ten krążek. Koniecznie trzeba go poznać. Chociażby żeby zobaczyć jak wygląda inna strona wokalisty SOAD.
Moja ocena -> 9/10
Szczerze, nigdy nie szalałem za muzyką Tankiana, chociaż lubię SOAD. Ale to widocznie dlatego, że gościa znam tylko z 3,4 numerów. Widocznie czas nadrobić zaległości.
Serart to coś zupełnie innego niż solowe dokonania Tankiana. Jeśli lubisz muzykę świata to posłuchaj koniecznie:)