Z reguły nie kupuję wszelkiego rodzaju kompilacji, składanek, the best of’ów itp. Jeśli już lubię jakiś zespół to mam w domu jego dyskografię także takie wydawnictwa są raczej dla niedzielnych słuchaczy albo fanatyków chcących mieć wszystko co zostało wydane przez daną grupę. Pewnie nigdy nie zostałbym posiadaczem Rearviewmirror gdyby nie to, że przy hurtowych zakupach na angielskim ebayu trafiłem na egzemplarz w idealnym stanie za 2 funty. Początkowo miał on pójść na sprzedaż na allegro ale ostatecznie został u mnie w domu. A dlaczego? O tym za chwilę:) Rearviewmirror to zasadniczo typowy „the best of” ale też nie do końca. Mamy tu pearl jamowe klasyki, kilka z nich w odświeżonych wersjach. Do tego dochodzi kilka smaczków: „State Of Love And Trust” – genialny utwór z filmu Singles, „I Got Shit/ID” z Merkin Ball, „Man Of The Hour” z Big Fish, „Last Kiss” ze świątecznego singla oraz „Yellow Ledbetter” z singla „Jeremy”(dwa ostatnie były dostępne na wydanym w 2003 roku Lost Dogs, reszta to rzeczy „premierowe”). Zatem wychodzi nam 5 rodzynków: 2 lekko używane, pozostałe świeżutkie i pachnące co nie zmienia faktu, że na 33 utwory znajdujące się na Rearviewmirror to trochę mało tych perełek(no ale z drugiej strony na Lost Dogs temat został prawie całkowicie wyczerpany). A jak przedstawia się track lista tego wydawnictwa? 33 kawałki podzielono na 2 płyty: cięższą/szybszą i wolniejszą/bardziej delikatną. Zasadniczo nie można się przyczepić do doboru utworów. Są tu praktycznie same klasyki. Wiadomo – każdy ma inny gust i coś by wywalił, coś innego by dorzucił. Mi brakuje tu np. „Oceans” czy też „Porch” ale to w każdej chwili mogę sobie odpalić Ten. Wiel-błąd jest gdzie indziej. Na Lost Dogs nie było „Crazy Mary” – tutaj nie naprawiono tego błędu i jeden z najpiękniejszych, spokojnych utworów PJ nadal nie ma swojego miejsca w albumowej dyskografii grupy… Przechodzimy do odpowiedzi na pytanie czemu album został u mnie. W sumie między wierszami już się ona przewinęła: Rearviewmirror to koncentrat pearl jamowych klasyków. Jest to pierwsze wydawnictwo po które sięgam gdy zbieram płyty na dłuższą podróż autem. Po co zabierać ze sobą kilka albumów skoro tutaj mamy praktycznie wszystko co najlepsze? A brak innych utworów można przeżyć przez jakiś czas;) A minusy? Brak „Crazy Mary” no i może jeszcze poligrafia. Niby całość jest ładnie wydana ale po wypuszczeniu Antologii przez Beastie Boys już nigdy nic nie będzie takie samo i wszystkie kompilacje będą przyrównywane właśnie do Rozbestwionych Chłopaków. No i w przypadku PJ to porównanie nie wypada kolorowo – tu mamy do czynienia z digipakiem , płytki umieszczone są w tekturowych „szufladkach”, książeczka grubością nie grzeszy. Z jednej strony fajnie bo całe wydawnictwo nie zajmuje dużo miejsca, jest poręczne (przy klocowatej Antologii) ale osobiście po the best ofie oczekiwalbym czegoś więcej: rarytasów typu unikatowe zdjęcia itp. Tutaj zalatuje pańszczyzną. Więcej wad nie zauważono:) Rearviewmirror to idealna pozycja dla osób, które nie mają czasu/ochoty żeby zapoznać się z całą twórczością Pearl Jam lub chcą rozpocząć swoją przygodę z zespołem od tego co w nim najlepsze. Dla prawdziwych fanów album ten jest raczej ciekawostką, rzeczą nie do końca potrzebną (chociaż w aucie się przydaje;) Ale ocena będzie wystawiona pod kątem tej pierwszej wersji.
Moja ocena -> 9/10
Rolu, zajrzyj do mnie do posta o Queen Symfonicznie, tam czeka na Ciebie niespodzianka od organizatora!
Dzięki za info, ja już zdążyłem zapomnieć o całej sprawie a tu taka niespodzianka:)
Napisz tylko u siebie, jak było 🙂