Kilka świetnych utworów w starym stylu, dynamicznych, od razu wpadających w ucho i kojarzących się z Kultem (Maria ma syna – przypomina klimatem Kastę Pianistów, Amnezja ze świetnym tekstem, trochę prostacka i naiwna Marysia, połamany i bardzo oryginalny Nie mamy szans) . Do tego kilka średniawek (My chcemy…, Skazani itp.) oraz kilka totalnych gniotów (Idiota…, Karinga – utwór wychwalany przez członków zespołu pod niebiosa, w sumie w Białej Księdze Kultu wszystkie nowe kawałki opisują jako świetne…). Tak oto przedstawia się nowe wydawnictwo mojej ulubionej polskiej kapeli. Jakby wyrzucić z 3-4 utwory, skrócić kilka innych to wyszedłby z tego całkiem ciekawy album. W obecnej formie jest z zdecydowanie za długo i zbyt monotonnie w drugiej części albumu, po 8-9 utworze człowiek jest już zmęczony i chętnie wrzuciłby coś innego, żywszego. Czytaj dalej Kult – Hurra!
Deftones – Diamond Eyes
Przed premierą albumu muzycy zapowiadali powrót do korzeni czyli granie w stylu Adrenaline i Around The Fur. Moim zdaniem Deftonesi słowa za bardzo nie dotrzymali. Co wcale nie oznacza, że album jest słaby. Diamond Eyes jest genialne. Bardziej od dwóch pierwszych albumów czuć tu Saturday Night.. i White Pony (chociaż elementy z debiutu i jego następcy też są wyczuwalne). Jedyny ból jest taki, że utworów mamy tu tylko 11 (przy czym reprezentują one taki poziom, że każdy z nich nadawałby się na singiel). Po lekko ponad 40 minutach zadajemy sobie pytanie “co to już koniec?”. W sumie poprzednie wydawnictwa były podobnej długości jeśli nie brać pod uwagę utworów instrumentalnych i innych udziwnień. Na Diamond Eyes takich kawałków nie spotkamy. Mamy tu samo “gęste”, którego świetnie się słucha. Czytaj dalej Deftones – Diamond Eyes