W dniu dzisiejszym swój debiut zalicza nowy cykl, w którym planuję w kilku zdaniach opisywać swoje przemyślenia na temat albumów, które zasługują/nie zasługują na uwagę a tych przemyśleń jest na tyle mało, że nie uzbierałoby się ich na osobną recenzję:) Na pierwszy rzut najnowsze krążki prosto od Ghost, Motorhead i P.O.D.
Motorhead “Bad Magic” – tu można by napisać tylko jedno zdanie: kolejny album Motorhead… Zdecydowanie bardziej skoncentrowany i mniej różnorodny od np. “Aftershock”. Na “Bad Magic” Lemmy skupił się głównie na dynamice. W efekcie otrzymujemy krążek szybki, skoncentrowany ale bez tej “bożej iskry”, która wcześniej zespołowi kilkukrotnie się przytrafiała. Jest zdecydowanie lepiej niż na większości ich wydawnictw z lat 90tych ale w rankingu tych wydanych w nowym stuleciu “Bad Magic” plasuje się raczej w ogonie niż w czubie. Czuć tu zmęczenie Lemmy’ego. Ale nie zmienia to faktu, że albumu całkiem przyjemnie się słucha, bez większego znużenia. 6/10
P.O.D. “The Awakening” – gatunek określany nu metalem jest chyba jednym z najbardziej specyficznych w historii muzyki. Po wielkim boomie na przełomie wieków przyszło ekspresowe wygaszanie na zasadzie: żarło, żarło i zdechło. Korn od zawsze był nie do końca “nu”, Limp Bizkit coś tam kombinuje ale im za bardzo nie wychodzi, Linkin Park odjechał w zupełnie inne rejony. Okazuje się , że ekipa P.O.D. nadal żyje i w miarę systematycznie tworzy nową muzykę. Po przesłuchaniu “The Awakening” zastanawiam się tylko po co i dla kogo? Kiedyś ich twórczość porywała tłumy, była nachalnie promowana w mediach. Dziś nie pozostało z tego nic. Nowy krążek to odgrzewanie kotletów sprzed lat. Dodatkowo poprzeplatany irytującymi “gadankami”. Nowych fanów takim graniem raczej sobie nie przysporzą a i starych ciężko będzie przekonać do “The Awakening”. Słuchanie tego krążka nie jest męczarnią ale frajdą też to ciężko nazwać. Na rynku są setki takich płyt, nie ma potrzeby nagrywać kolejnych. 4/10
Ghost B.C. “Meliora” – do tej pory skutecznie udawało mi się omijać twórczość Ghosta. Niby wizerunkowo było w tej grupie coś intrygującego ale nie czułem praktycznie żadnego parcia do poznania ich twórczości. Po “Meliorę” sięgnąłem z nudów(lub na zasadzie: nie mam czego słuchać) i czas spędzony z tym albumem tylko tę nudę wydłużył. Kompletnie nie rozumiem fenomenu tego zespołu. Wizerunkowo mogą dawać wrażenie, że potrafią dowalić do pieca. Odpalam krążek a tu zonk! Ni to rock, ni to metal, w sumie cholera wie co to. Zasadniczo nie za bardzo wiem jaka miałaby być grupa docelowa dla ich twórczości. Fanatycy Blue Oyster Cult? Żyją jeszcze tacy? Mnie “Meliora” totalnie nie przekonuje, po jednym przesłuchaniu nie mam ochoty do niej wracać. Jak i do całej twórczości Ghost B.C. Wiele hałasu o nic… Ale że nie znam się na takim graniu to profilaktycznie brak oceny
Problem z Ghost jest właśnie taki, że ludzi nie słuchających metalu odstraszają imagiem, a metalowców – muzyką, która wbrew ich oczekiwaniom wcale nie jest jakąś ekstremalną odmianą metalu 😉 I dobrze, że nie jest – przecież zespołów tak wyglądających i grających ekstremalnie jest zdecydowanie zbyt wiele, a Ghost przynajmniej robią coś swojego, w pewnym stopniu oryginalnego. Jeżeli słucha się ich właśnie z takim nastawieniem, że jest to zespół łączący na swój własny sposób metal, rock i pop (o ile jest się w stanie słuchać takiej mieszanki 😉 ), to o wiele łatwiej ich zaakceptować.
Ja też problem z Ghost, ale nie chodzi o ich wizerunek, tylko o muzykę. Nie widzę fenomenu tej kapeli. Miewają lepsze i gorsze kompozycje. Nie kopnęła mnie “Meliora” i być może już nie kopnie. na pewno są postmodernistami, którzy mieszają różne rzeczy. Ja tam znalazłem i trochę gotyku, riff a la AC/DC i a la Slayer, coś tak jak napisałeś w takim klimacie Blue Oyster Cult. Natomiast te klawisze, gdyby je nagrał inny zespół, pewnie by wszyscy uznali za słabe i prowincjonalne. Ghost wzbudza kontrowersje, chociaż tyle, bo w zalewie nijakich kapel, jest to jakaś wyróżniająca się grupa.
P.O.D. i Motorhead to kapele, do których już nie wracam (wyjątkiem są starsze nagrania). Lemmy jest jak AC/DC, tylko fanatycy i masochiści mogą jeszcze z tego czerpać frajdę.
Motörhead to taka kapela gdzie wystarczy przesłuchać jeden album i wiadomo mają do zaoferowania. P.O.D nigdy mnie nie rajcował, a “Meliora”, cóż – własnie znalazłeś żywego, może nie fanatyka, ale na pewno sympatyka Blue Oyster Cult 😀
Z tym Motörhead to trochę przejaskrawiasz 😉 Jeżeli ktoś posłucha np. tylko “Ace of Spades”, to nie będzie miał pojęcia, że zespół potrafi tworzyć także ballady. Co innego jeżeli, tym jedynym albumem będzie któryś z tych zawierających ballady 😉
Chyba nie lubisz Abby.;)
Zabawny fakt: w życiu nie przesłuchałem choćby jednej płyty Motörhead.