Po wydaniu Damage ekipa Kosheen długo milczała. Fani grupy chyba pogodzili się już z faktem, że to koniec. Aż tu nagle – po 5 latach studyjnej nieobecności pojawił się Independence. Krążek ten w pełni rekompensuje bardzo długi czas oczekiwania i udowadnia, że Kosheen ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o scenę taneczno-klubową. Independence to ponad godzina muzyki podzielona na 14 utworów, z których większość aż ocieka przebojowością i bez większego wysiłku mogłaby one podbić klubowe parkiety. Pod tym względem jest zdecydowanie lepiej niż na Damage. Już sam początek albumu sprawia, że słuchaczowi noga zaczyna bezwiednie chodzić w rytm muzyki;) Może otwierający całość „Addict” nie robi tego tak intensywnie ale drugi na track liście „Get A New One” już tak. Kawałek jest nieziemsko nośny. W rejonach „Tightly” i singlowego „Bella Donna” ponownie luzujemy lekko ciśnienie ale nadal jest przebojowo. Kumulacja specyfiki pojawia się przy „Dependency”, który rozpoczyna się klimatami z bardziej schizofrenicznych utworów The Prodigy. Dźwięki wkręcają się powoli w głowę, poniewierają słuchaczem…. Nagle wszystko zwalnia i pojawia się fragment wyciągnięty rodem ze sceny tanecznej lat 90tych. Kosmos! Wracają wspomnienia dawnych czasów, kiedy to człowiek nie miał praktycznie żadnych zmartwień i problemów. Cudowne uczucie. W trochę mniejszym stopniu występuje ono jeszcze w „Manic”. Przy słuchaniu „Zone 8” mogą pojawić się wątpliwości czy to jeszcze cały czas Kosheen. Na szczęście rozwiewa je następny w kolejce „Mannequin” – kolejna nieziemsko nośna rzecz. I tak mija nam ponad połowa płyty, po której pojawia się lekki problem. W zasadzie numerom o 9 do 14 niczego nie można zarzucić bo większość z nich to rzeczy co najmniej dobre ale brakuje im przebojowości. Zatem fanom Kosheen przypadną z pewnością do gustu – z reszty fanów grupy raczej nie zrobią. Z całości wyróżnia się tu senny, leniwy i sielankowy „Out There”. Reszta trzyma poziom ale raczej niczym się nie wyróżnia. Nie zmienia to faktu, że Independence jako całość robi wrażenie chociaż można by tu coś wyrzucić z końcówki aby jeszcze bardziej je wzmocnić. Fani Kosheen czekali na ten krążek 5 lat – myślę, że było warto.
P.S. Independence jest świetnym towarzyszem podczas długich podróży samochodem;)
Moja ocena -> 8/10