W swoich recenzjach wielokrotnie podkreślałem, że „Polska metalem stoi”. I nie mówimy tu tylko o takich legendach jak Vader czy Behemoth bo tylko na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat powstało wiele projektów, które pokazywały bardzo różne odsłony ciężkiego grania budując również międzygatunkowe mosty. Gdybyśmy zestawili ze sobą np. Mgłę, Wędrujący Wiatr, Obscure Sphinx i Blindead to doszlibyśmy do wniosku, że może to i jedna szafa z napisem „metal” ale jednak szuflady zupełnie inne i porozrzucane po różnych kątach tego mebla.
Jednak co by się stało gdyby z każdej szuflady wyciągnąć najlepsze elementy i połączyć w jedną całość? Otrzymalibyśmy coś na wzór „the best of” polskiej sceny black/post metal. Zamiast tego eksperymentu możemy sięgnąć po wydawniczy debiut Hauntologist – „Hollow”, który zapewni nam muzyczną podróż przez wszystko co najlepsze na tej scenie.
Projekt może i debiutuje ale duet go tworzący to „starzy wyjadacze” udzielający się w zespołach, do których muzyka Hauntologist często nawiązuje. „Hollow” to 8 utworów trwających łącznie niespełna 3 kwadranse.
Otwierający album „Ozymandian” oraz „Golem” brzmią jak zagubione utwory Mgły. „Waves Of Concrete” to niespełna
półtoraminutowa miniatura będąca ukłonem w stronę klasyków post-metalowych, na których również pojawiały się takie fragmenty dające chwilę oddechu. Jednak ta chwila jest krótka ponieważ
po niej następuje „Deathdreamer” ponownie wprowadzający słuchacza w mgliste klimaty. W nich utrzymany jest również „Autotomy”.
Oba utwory dzieli muzyczna perełka czyli „Hollow” budząca bardzo ciepłe skojarzenia i wspomnienia z Blindead z czasów „Absence” i „Ascension”. Chociaż nawiązań odnajdziemy tutaj zdecydowanie
więcej, również do sceny zagranicznej. Drugą perełką jest instrumentalny (można tak w sumie uznać bo udział wokalu jest minimalny) „Gardermoen” będący przeskokiem Hauntologist w klimaty post rocka.
Jednak największa i chyba najciekawsza niespodzianka czeka słuchacza na koniec. „Car Kruków” jest totalnie oderwany od reszty albumu. Polska, ciekawa historia okraszona jest tutaj minimalistyczną muzyką i damskim głosem, pojawiają się dęciaki. Przy pierwszym przesłuchaniu z pewnością będzie to
szokujące doznanie. Myślałem, że utwór ten jest typowo „jednorazowy” i przy kolejnych będzie się nudzić ale nie. Po kilkunastu odsłuchach brzmi nadal równie dobrze, tak jak z resztą całe „Hollow”.
W wielu przypadkach narzekam na muzyczną wtórność i powielanie schematów. Tutaj w zasadzie również mógłbym ponieważ muzyka Hauntologist nie jest w żaden sposób odkrywcza. Wszystko to
już było. Ale! Nie w takiej kombinacji. Dodatkowo na plus działa jakość nagranego materiału.
Wszystko to sprawia, że „Hollow” słucha się bardzo przyjemnie i do albumu zwyczajnie chce się wracać. Dodatkowo dla muzycznego laika może to być idealny wstęp do zapoznania z polską sceną.
Jeśli ten album podejdzie to z pewnością podobnie będzie z twórczością co najmniej kilkunastu innych polskich ekip.