Wybuch pandemii pokrzyżował plany prawdopodobnie większości zespołów na świecie. Nieuniknione było odwołanie tras koncertowych, występów na festiwalach itp. Odbiło się to również na aktywności studyjnej. Mimo tego, że czas „izolacji” sprzyjał tworzeniu nowego materiału to jednak brak możliwości jego promocji na żywo sprawiał, że bardzo dużo premier zostało przesuniętych na czas bliżej nieokreślony. Niektórzy ostatecznie zdecydowali się na premierę. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w przypadku „Weight Of The False Self”, który z dużym poślizgiem, ale jednak ujrzał światło dzienne w pandemicznych czasach.
Nowy album nie przynosi żadnej rewolucji stylistycznej ale tej chyba nikt z nas nie oczekiwał. Hatebreed można postawić w jednym rzędzie z np. Napalm Death i Motorhead, czyli zespołami, które cały czas „grają to samo”. Jednak w obu wyżej wymienionych przypadkach nie można traktować tego jako zarzut ponieważ oba brytyjskie zespoły nigdy nie zeszły poniżej pewnego – wysokiego poziomu. Amerykanom z Hatebreed do tej pory również nie przytrafiły się żadne potknięcia zatem bez słuchania zapowiedzi można było liczyć na solidny materiał. Zatem jaki jest „Weight Of The False Self”?
Słowem jakie najmocniej ciśnie się na usta jest tu „bezkompromisowy”. Na kilku wcześniejszych wydawnictwach Hatebreed serwował słuchaczom wolniejsze fragmenty czy też nieśmiałe elementy muzycznego kombinowania. Na najnowszym albumie trudno doszukiwać się obydwu tych aspektów. „Weight Of The False Self” jest prosty, szybki, bezpośredni. Początkowo może to stanowić problem podczas słuchania ponieważ niespełna 35 minut muzyki zdaje się zlewać w jedną całość. Dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu zaczynają się wyodrębniać poszczególne utwory z wieloma ciekawymi fragmentami.
Już samo otwarcie – „Instinctive (Slaughterlust)” nie bierze jeńców. To Hatebreed, którego bardzo dobrze znamy i lubimy. Utwór z pewnością będzie jednym z bardziej żywiołowych fragmentów koncertów kiedy w reszcie możliwa będzie ich organizacja. Podobnie będzie m.in. z „Set It Right (Start With Yourself)”, “Dig Your Way Out”, “A Stroke Of Red”, “The Herd Will Scatter” czy też utworem tytułowym. Każdy z nich to ekspresowy, koncertowy killer.
A jak przedstawia się reszta? Nadal do czynienia mamy tu z muzyką, do której zespół przyzwyczaił nas przez ponad 25 lat istnienia. I to może być zarówno największym atutem jak i największą wadą „Weight Of The False Self”. I tu znów możemy nawiązać do Napalm Death i Motorhead czyli relacji kocham/nienawidzę.
Fani Hatebreed z pewnością będą zadowoleni z jakości nowego materiału i spędzą z nim wiele miłych chwil. Nie jest to z pewnością opus magnum zespołu ale krążkowi tak naprawdę niewiele można zarzucić bo poziom z poprzednich wydawnictw został utrzymany. Ci, których dotychczasowa twórczość zespołu nie przekonała, raczej nie zmienią zdania i „Weight Of The False Self” będzie albumem do ominięcia lub szybkiego zapomnienia.