Weekend ma to do siebie, że człowiek może się w końcu trochę poobijać. Podczas kanapowego popołudnia miałem ochotę na coś czego od baaaardzo dawna nie słuchałem. Coś ciężkiego ale jednocześnie łatwostrawnego. No i wpadł mi do głowy pewien krążek. Ale podczas jego poszukiwań trafi mi pod rękę Awake Godsmacka. Jak ja tego dawno nie słuchałem. Będzie już ładnych parę lat. Pamiętam jak jeszcze w liceum dorwałem ten album: była to miłość od pierwszego wejrzenia:) Coś na zasadzie: wow! Jak można grać tak ciężko a jednocześnie tak fajnie?! Jak się okazuje: można, podczas wieloletnich eksperymentów i poszukiwań wynalazłem wiele innych kapel, które robią to jeszcze lepiej ale do dziś Awake Godsmacka darzę ogromnym sentymentem. Klimat tego wydawnictwa najlepiej oddaje jego okładka: toporna, brudna, posępna, przytłaczająca. Już na starcie słuchacz dostaje obuchem w łeb. Obuchem, który muzycy nazwali ładnie „Sick Of Life”. Późniejsze 3 singlowe utwory: „Awake”, „Greed” i „Bad Magick” mimo swego ciężaru są jakby lżejsze, łatwiejsze i cholernie melodyjne, bardzo szybko wpadają w ucho. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku następnego w kolejce „Goin’ Down”. Po nim zaczyna się najlepszy fragment tego krążka w postaci duetu „Mistakes” i „Trippin’”. Ten pierwszy rozpoczyna się normalnie, lekko za połową utworu przekształca się w genialny instrumental. Ciężki, przytłaczający, brudny z fragmentami przemówień(?). Całość płynnie przechodzi w „Trippin’” – utwór, moim zdaniem, lekko schizofreniczny – szczególnie w zwrotkach, refreny są w miarę normalne. Ogólnie miód na uszy. W podobnych klimatach utrzymany jest „Forgive Me” ale to już nie to samo, nie ten poziom. Fajnie brzmi eksperymentalny instrumental „Vampires” z fragmentami wyciętymi z programu telewizyjnego. Na koniec Godsmack serwuje nam kolejny duet: „Journey”, który jest instrumentalnym wprowadzeniem do bardzo dobrego dania głównego z posmakiem orientalnym – „Spiral”. Może i Godsmack nie jest zespołem odkrywczym, oryginalnym ale ich Awake naprawdę kopie dupę;) Jest to zdecydowanie najlepsza pozycja w ich dyskografii, warta poznania. Inne krążki (szczególnie wydane po Faceless) już wg uznania. Mnie one jakoś wybitnie nie przekonują.
Moja ocena -> 9/10
Godsmack<3 Wpadł Ci w ręce, a raczej ulokował się w podświadomości odkąd zrobiłam Ci " Jaka to melodia?" w pociągu opóźnionym tylko o 6 godzin:D
Nie przesadzaj – tylko o 5:20 😉
Jak się robi :Jaką to melodię” w pociągu? 🙂
Jak najprędzej;) Robi się Jaką To Melodię na miarę możliwości czyli z mp3ki:) Jak człowiek zamiast 15h jedzie ponad 20 to musi kombinować: a to JTM, a to kalambury itp:P
Ale bez Janowskiego? To już nie jest to samo ;P