Albumem Demanufacture zespół postawił sobie poprzeczkę niesamowicie wysoko. Może nawet za wysoko bo przez 17 lat od premiery tego krążka nie udało im się nagrać niczego lepszego. Jest nawet problem ze znalezieniem czegoś równie dobrego. Moim zdaniem tylko Obsolete można porównywać z albumem z 1995 roku. Oba krążki bardzo lubię, Obsolete jest chyba tylko minimalnie gorszy od swojego poprzednika. Przez 4 lata dzielące te wydawnictwa nie nastąpiła jakaś znacząca rewolucja (FF nie zaczęli nagrywać techno;) i nadal mamy tu do czynienia z rasowym industrialem. Są jednak pewne różnice. Osobiście widzę to tak: na Obsolete nie ma takich muzycznych hardkorów jak „Flashpoint” czy „New Breed” (chociaż jakby się uprzeć to pod ten drugi utwór można by podciągnąć „Freedom Or Fire” lub ewentualnie kawałek tytułowy). Demanufacture natomiast nie ma w swojej ofercie przebojowości jaką można usłyszeć w „Descent” czy też „Resurrection”. Oba utwory mimo swojej specyfiki i ciężaru są niesamowicie nośne, bardzo szybko wpadają w ucho i po prostu są przebojowe i tyle:) Pewnie niektórym zatwardziałym tradycjonalistom nóż się w kieszeni otwierał gdy usłyszeli oba te kawałki po raz pierwszy. Faktycznie, jakby się uprzeć to można by zarzucić zespołowi zagranie lekko pod (szerszą) publikę. Oba utwory można puścić w mediach bez większych obaw, że komuś zwiędną uszy. Ale czy to wada? Moim zdaniem akurat w tym przypadku nie. Ważne, że kawałki te „fajnie grają” i „współpracują” z resztą krążka. A ta reszta już wcale taka łatwa i przyjemna nie jest;) „Shock” łapie się jeszcze w standardowym limicie wyznaczonym przez FF ale już następny w kolejce „Edgecrusher” daje niezłego kopa. Na „Smasher/Devourer”krążek trochę zwalnia i moim zdaniem jest to najsłabszy utwór z Obsolete (chociaż wcale nie jest zły!). Po chwili napięcie zaczyna rosnąć bo następny na track liście jest „Securitron” – jeden z moich ulubionych utworów FF w ogóle. Mamy tu świetne połączenie tego co w twórczości grupy najlepsze: odpowiedniego ciężaru ze świetnymi lżejszymi momentami. Palce lizać:) Taka sama sytuacja ma miejsce w przypadku „Hi-Tech Hate” z tym, że utwór ten jest zdecydowanie cięższy. „Freedom Or Fire” i „Obsolete” nie przynoszą zmiany nastroju: nadal jest mocno, gęsto i na wysokim poziomie. Po tych 40kilku minutach na koniec dostajemy chwilę oddechu w postaci „Timelessness” – jest to chyba najfajniejszy zamykacz albumu z całej ich dyskografii. Zbliża się koniec moich wypocin i pojawia się dylemat: z jednej strony – Demanufacture (10/10) jest odrobinę lepszym wydawnictwem od Obsolete, z drugiej – Mechanize (9/10) troszkę słabszym. Ułamkowych ocen na tym blogu nie przewiduję, zresztą jest to moje podwórko i mogę sobie wystawiać noty wg uznania;) Zatem po chwili namysłu:
Moja ocena -> 10/10