Często zdarza się, że nie rozwijając się nie tylko stoimy w miejscu ale tak naprawdę zaliczamy regres. Z takiego założenia wychodzi z pewnością ekipa Entropii. Każdy z dotychczasowych albumów muzyków z Oleśnicy był dość drastycznie różny od swojego poprzednika. Jednak mimo sporej rozbieżności stylistycznej jaka powstała na przestrzeni ponad 15 lat działalności, zespołowi udało się utrzymać bardzo wysoki poziom i stworzyć muzykę, która interesuje, intryguje i przede wszystkim angażuje słuchacza. Czy dobrą passę udało się utrzymać również na „Total” – krążku wydanym po najdłuższej studyjnej przerwie w historii zespołu? Od wydania „Vacuum” minęło już przecież 5 lat.
Pierwsze zajawki nowego albumu pojawiły się już ponad 2 lata temu podczas „pandemicznego” koncertu zagranego w klubie Firlej i transmitowanego na żywo na YT. Już w tym momencie można było odróżnić nowy (jeszcze nie nazwany) materiał od wcześniejszych. Najprościej byłoby określić go w taki sposób, że szedł jeszcze o krok dalej niż utwory z „Vacuum”. Sporo wody upłynęło w Wiśle od tamtego wydarzenia ale wreszcie czas oczekiwania dobiegł końca i „Total” ujrzał światło dzienne.
Nowy album przynosi niespełna 48 minut muzyki podzielonej na 5 utworów. Entropia jeszcze wyraźniej odchodzi tutaj od blackowych rozwiązań na rzecz rozbudowanych form. Czuć to było już na poprzednim wydawnictwie jednak tam zespół zaserwował słuchaczom stosunkowo dużą różnorodność. “Total” jest w tym temacie zdecydowanie bardziej ortodoksyjny i nie byłoby dużym nadużyciem stwierdzenie, że jako całość stanowi monolit – jedną kompozycję podzieloną na 5 części.
Nie znajdziemy tutaj gwałtownych zmian tempa ani transowych fragmentów. Chociaż zwrotów akcji tu nie brakuje. Pierwszy i to od razu konkretny znajdziemy już w otwierającym album “Retox”. Po stosunkowo spokojnym, ekwilibrystycznie rytmicznym początku atmosfera się zagęszcza. Klimat robi się zdecydowanie cięższy. W parze ze świetnymi, połamanymi gitarami idzie perkusja, która momentami chyba najwyraźniej nawiązuje do rejonów post-blackowych. Ukłonem w stronę tego gatunku jest również wokal, który stanowi w zasadzie tylko dodatek do muzyki a nawet jest swego rodzaju dodatkowym instrumentem.
“Retox” jako całość prezentuje się genialnie. Dopiero patrząc na czas trwania zdajemy sobie sprawę, że utwór ten towarzyszył nam prawie 8 minut. Tego czasu absolutnie nie czuć. Czuć natomiast lekkie “sponiewieranie” ponieważ już na wstępie zespół przemielił swoich odbiorców konkretną burzą.
“Mania”, czyli drugi utwór w zestawieniu, początkowo zdaje się być chwilą wytchnienia po niedawno zakończonej nawałnicy. Nic bardziej mylnego. Jest to kolejny burzowy front, tylko minimalnie słabszy od poprzedniego. Oddech złapiemy dopiero w “Orbit”, który jest wyraźnym światełkiem w tunelu panującej nawałnicy. Ale również i tutaj nie obędzie się bez zagęszczenia atmosfery.
Punktem kulminacyjnym albumu jest utwór tytułowy trwający ponad kwadrans. Momentami “Total” najbardziej przypomina klimaty “Vacuum” i pewnie po kosmetycznych poprawkach doskonale odnalazł by się na tym wydawnictwie. Świetną robotę wykonuje tu pierwszy na albumie naprawdę spokojny fragment nawiązujący do post metalowych muzycznych pejzaży. Jest to również pierwszy moment, w którym to możemy chwilę odsapnąć przed kończącym album “Final”.
Ten nie robi gruntownego przemeblowania koncepcji albumu tylko idealnie ją uzupełnia i w zasadzie po końcowych dźwiękach nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń. Stawia raczej kropkę nad “i” tego wyjątkowo udanego i przemyślanego albumu. “Total” z pewnością nie uzyska popularności, na którą zasługuje.
Jednak w gatunku spokojnie powinien zagościć w rocznych podsumowaniach ponieważ jest to kolejne świetne wydawnictwo Entropii, które mimo swojej hermetyczności wciąga i sprawia, że do krążka chce się wracać. I to najlepiej w całości bo w pojedynkę poszczególne utwory nie robią aż takiego wrażenia i niektórym mogą się wydawać wyrwane z kontekstu.