Moja fala fascynacji hip hopem już dawno temu przeminęła z wiatrem. Po krótkim zauroczeniu powróciłem do korzeni czyli grania gitarowego. W moim „menu” pozostało jednak kilku artystów, których cenię i szanuję: Łona czy też OSTRy i Fisz z pierwszych płyt. Grono to uzupełnia Eldo. Fakt faktem – jest wielu innych raperów mających lepszy flow i „bardziej bujające” bity ale jedno jest pewne – Eldoka jest jednym z najlepszych tekściarzy w branży. Każdy kolejny krążek jego autorstwa wywołuje troszkę szybsze bicie serca. Nie jest to taki szał jak w czasach Eternii i 27 no ale sentyment do starych czasów pozostał i po jego nowe albumy sięgam z ciekawością. Poprzednie Zapiski… jakoś specjalnie mi nie podeszły zatem do Chi, na który przyszło nam trochę poczekać, podchodziłem z lekkim dystansem. Okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie. Jeśli ktoś spodziewał się przełomu i czegoś zupełnie nowego ten srogo się zawiedzie. Najnowszy album Eldo to esencja tego co najlepsze w artyście. Nadal mamy do czynienia z ambitnymi tekstami traktującymi o życiu, otaczającej nas rzeczywistości (bardzo fajna zwrotka Pelsona w świetnym „Rybałci”) oraz sprawach bardziej przyziemnych jak spacer po ukochanej przez artystę Warszawie w „Miasto Słońca” (ale nawet z tego spaceru można wyciągnąć kilka wartościowych wniosków a sam utwór jest jednym z lepszych z jego twórczości). Czasem mam tylko wrażenie, że artysta lekko odjeżdża od realnego świata i tworzy swój własny – lekko przeidealizowany i pompatyczny. Ciężko tu jednoznacznie określić konkretne fragmenty tekstów ale spójrzmy nawet na tytuły poszczególnych utworów – brakuje tylko rycerza na białym koniu;) Przechodzimy do muzyki: tym aspektem zajął się podobno świeżak w branży – Fawola. Jak na moje totalnie niefachowe ucho w ogóle tego nie słychać. Podkłady dobrze komponują się ze stylem i tekstami Eldo. Jedyne co można by tutaj zmienić to wprowadzenie większej dawki optymizmu. Chi to 13 utworów, 3 z nich, góra 4 z nich to numery nastrajające optymistycznie i sprawiające, że słuchaczowi głowa zaczyna chodzić w rytm muzyki – szczególnie intensywnie przy „Zatoce Dobrych Pomysłów”. No ale taki już styl Eldoki – bardziej melancholijny i sentymentalny niż imprezowy, wiemy o tym nie od dziś zatem trudno się do tego przyczepić. Tak jak do całej zawartości Chi. Może nie ma tutaj „wypasionych” bitów jak na nowym OSTRym ale pod względem tekstowym filar Grammatika zjada swojego kolegę z branży na śniadanie. Po Chi pozostaje coś w głowie i do tego krążka chce się wracać. Z Kartaginą tak nie miałem i po jednym odsłuchu odpuściłem mając mętlik w głowie bo w wielu miejscach nie wiadomo było co autor miał na myśli… Chi nie prezentuje poziomu Eternii czy nawet 27 ale to nadal pozycja warta poznania nawet przez osoby nie identyfikujące się z tym rodzajem muzyki – ja jestem tego najlepszym przykładem;)
Moja ocena -> 6/10