Chelsea Wolfe – She Reaches Out To She Reaches Out To She

chelsea wolfe she reaches out to she reaches out to she Ostatnie co mogę powiedzieć o Chelsea Wolfe to to, że w jej przypadku jestem obiektywny. Uwielbiam jej mroczną, zagadkową, niepokojącą i intrygującą twórczość. Zatem od razu po pojawieniu się pierwszych wzmianek o nadchodzącym wydawnictwie zapisałem sobie datę premiery i przebierając nogami oczekiwałem zapowiedzi. No i chyba za bardzo się nastawiłem ponieważ „Dusk” był dla mnie sporym rozczarowaniem. W zasadzie trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić bo to Chelsea, której mogliśmy oczekiwać. Jednak w utworze zabrakło mi tego czegoś, tej magii i
mistyczności, do której przyzwyczaiła mnie artystka.

Z drugą zapowiedzią było już zdecydowanie lepiej. „Whispers In The Echo Chamber” jest niesamowicie mroczny i przytłaczający. Gęsty klimat można tu kroić nożem. Utwór ten nawiązuje do klimatu „Hiss Spun” i jest wzorcowym przykładem nowoczesnego darkwave czerpiącego garściami z klasyki gatunku ale jednocześnie dodającym jeszcze więcej mroku i niepokoju.

Chyba w ramach utrzymania równowagi, kolejnym utworem przedpremierowym został „Tunnel Lights”, który spokojnie mógłby mieć zapędy radiowe. Dawał on wyraźny sygnał, że nadchodzące
nowe wydawnictwo nie będzie hermetyczne tylko będziemy mogli liczyć na różnorodność.

Dowodem na to jest „Everything Turns Blue” czyli ostatnia przedpremierowa zapowiedź. Dziwne, że utwór ten nie został wybrany do promocji jako pierwszy – z całej czwórki jest zdecydowanie najciekawszy i najszybciej wpada w ucho. Na krążku, wraz z „Whispers In The Echo Chamber” oraz „House Of Self-Undoing”, tworzy bardzo mocne otwarcie.

Sam “House Of Self-Undoing” jest jednym z najmocniejszych i najbardziej dynamicznych fragmentów wydawnictwa. Spoglądając na te utwory dochodzimy do wniosku, że to idealnie połowa „She Reaches Out to She Reaches Out to She” ponieważ krążek przynosi 10 nowych kompozycji o czasie trwania sięgającym 43 minut. Co zatem z pozostałą piątką?

Mam z nią pewien problem tak jak początkowo miałem z „Dusk”.
W zasadzie wszystko jest ok ale momentami brakuje tu pewnej magii. Chociaż zdarzają się oczywiście ciekawsze momenty. „Eyes Like Nightshade” jest niesamowicie gęsty, wręcz przytłaczający
dźwiękowo. Ciekawie wypada balladowy „Place In The Sun”. I to w zasadzie tyle. Pozostałe utwory bardzo dobrze komponują się z resztą i wypełniają całość ale nie wyróżniają się na tyle aby chcieć do
nich wracać pojedynczo.

W zasadzie nie wiadomo czy uznać to za wadę krążka czy zwyczajnie przyjąć do wiadomości bo przecież u większości artystów występuje podobny scenariusz. Poza tym Chelsea Wolfe najlepiej sprawdza się w wariancie przesłuchania całego albumu. A tutaj ten „brak wyrazistości” nie jest praktycznie w ogóle odczuwalny. Wszystko to sprawia, że „She Reaches Out to She Reaches Out to She” nie jest z pewnością najlepszym albumem w dorobku artystki, ale jest to krążek, po który zdecydowanie warto sięgnąć.

Moja ocena -> 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *