Zawsze mam frajdę czytając fragment artykułu (pana Słonia), który znajduje się wewnątrz książeczki tego wydawnictwa. Ciekawe co zrobiłby ten “znawca” gdyby ktoś powiedział mu, że za ponad 25 lat Kult nadal będzie istniał i będzie jedną z najważniejszych kapel rodzimej sceny muzycznej z wieloma przebojami w dorobku i tysiącami koncertów na liczniku. Krytyka tego albumu jakoś specjalnie nie lubi: brzmienie nie takie, Kazik też jeszcze nie w życiowej formie, jałowizna itd. A ja uważam, że to jeden z najlepszych i najciekawszych albumów grupy. Wielkich przebojów tu nie znajdziemy. Zasadniczo tylko “Krew Boga” i na upartego “Posłuchaj, To Do Ciebie” oraz “Konsument” (tego akurat wolę w wersji hard w wykonaniu Kazika Na Żywo). Ale jakby to zarapował Łona: to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy. Czytaj dalej Kult
Archiwum kategorii: Muzyczny
Freddie Mercury – Lover Of Life, Singer Of Songs
Dziś mija 20 lat od śmierci jednego z najwybitniejszych wokalistów i kompozytorów muzyki rozrywkowej. Jak ten czas szybko zleciał… Dobrze, że Freddie zostawił po sobie kupę świetnej muzyki. Dotyczy to zarówno zespołu jak i jego twórczości solowej. Ta niestety tak bogata jak w wypadku Królowej nie jest bo zawiera tylko 2 albumy studyjne plus multum różnych kompilacji, remixów itp. W dniu dzisiejszym skupimy się na wydawnictwie widocznym na zdjęciu. Jest to tak zwany “the very best of…” i zasadniczo dobrze spełnia swoją rolę. Mamy tu największe przeboje Mercurego plus kilka rodzynków w postaci odgrzebanych gdzieś kawałków nagranych jeszcze jako Larry Lurex czyli “I Can Hear Music” i “Goin’ Back” oraz instrumentalną, fortepianową wersję “Guide Me Back” – piękna, wzruszająca rzecz. Czytaj dalej Freddie Mercury – Lover Of Life, Singer Of Songs
Queen – Hot Space
Kiedyś uważałem, że tego albumu w dyskografii grupy w ogóle nie powinno być. “Under Pressure” wyszedł na singlu i na tym powinno się skończyć. Teraz, po kilku latach i przesłuchaniach, zmieniłem trochę zdanie. Jest tu kilka dobrych utworów. Przede wszystkim wyżej wymieniony duet z Davidem Bowie – cudo. Następnie hołd złożony Lennonowi – “Life Is Real” z początkowym fragmentem bardzo przypominającym późniejszy utwór Nirvany – “You Know You’re Right” (albo mi ewentualnie słoń na ucho nadepnął:). Do tego dochodzi “Las Palabras De Amor” i “Put Out The Fire” najbardziej przypominający wcześniejsze dokonania grupy. Fajnie brzmi jeszcze gitara w “Calling All Girls”. A reszta? Resztę najlepiej przemilczeć. Niektóre kawałki nie są złe(“Dancer”), niektóre są tragiczne(“Body Language”). Czytaj dalej Queen – Hot Space
Armia – Der Prozess
Od jakiegoś czasu panuje moda na nagrywanie literackich konceptów. Na przestrzeni kilku ostatnich lat mogliśmy sobie posłuchać albumów opartych o takie dzieła jak np. “Moby Dick”, “Boska Komedia” czy też “Mechaniczna Pomarańcza”. Budzy z ekipą chyba nie chciał być gorszy i stworzył muzykę opartą na “Procesie” Kafki. Jako, że to jest koncept literacki to na warstwie tekstowej nie będę się skupiał (dobra wymówka, nie?;). Skoncentrujemy się na muzyce. A ta jest tym co prawdziwe tygryski lubią najbardziej. Momentami brzmi jak Metallica na St.Anger – prosto, bezkompromisowo, garażowo (“Zły Porucznik”). Czasem z kolei lekko zajeżdża Toolem – szczególnie w tych najbardziej rozbudowanych utworach jak “Anima” czy “Przed Prawem”. Czytaj dalej Armia – Der Prozess
Queen – The Game
Po dwóch troszkę słabszych (ale nie złych!) albumach zespół stworzył wylęgarnię przebojów. 10 utworów, z tego 5 singli (4 ogólnoświatowe i 1 wydany tylko w USA i Japonii) i 6 genialnych utworów i 4 bardzo dobre. No dobra – 3. “Dragon Attack” jest średni chociaż Deacon stworzył w nim genialną linię basową, ona trzyma ten utwór w kupie. Świetny, bardzo charakterystyczny bas jest też w “Another One Bites The Dust”. Oczywiście Deacon musiał dorzucić też utwór w swoim stylu czyli “Need Your Loving Tonight”. Mi osobiście najbardziej podobają się dwie ballady Maya: “Sail Away Sweet Sister” (w klimatach ” ’39”, z Bryanem na wokalu) oraz “Save Me” – to już jest killer totalny, ciary przechodzą. Fajnie wypada presleyowski “Crazy Little Thing Called Love”, “Prime Jive” z Taylorem na wokalu oraz “Play The Game” – z tego co pamiętam to pierwszy raz w historii zespołu został tu użyty syntezator. Czytaj dalej Queen – The Game
Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą
Wymowny tytuł, prawda? W jednym z wywiadów członkowie zespołu powiedzieli coś takiego: “Prawo do bycia idiotą to jedno z nigdzie niezapisanych praw, z którego nasi obywatele tak chętnie korzystają“. Brutalne? Ale jakże prawdziwe. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat można zaobserwować coraz szybciej rozwijający się debilizm wśród naszych rodaków: dzieci epoki MTV – emo/sremo gdzie na ulicy czasem ciężko poznać czy to chłopak czy dziewczyna, cyrk na Wiejskiej, parady równości/normalności/nienormalności/rudych/piegowatych/krzywonogich, obrońcy krzyża itp. Jako postronny obserwator kiedyś patrzyłem na to z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Dziś ogarnia mnie coraz większe zażenowanie tym wszystkim. Stary nie jestem – ćwierćwiecze stuknęło mi dość niedawno – ale już teraz uważam, że kiedyś było lepiej, normalniej. Czytaj dalej Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą
Queen – Jazz
Ewidentnie jest lepiej niż na News Of The World. Ale czy świetnie i na takim poziomie jak Noc… i Dzień…? Nie bardzo. Z 13 umieszczonych na Jazz utworów najbardziej wyróżnia się “Don’t Stop Me Now” – jakiś czas temu uznany przez fachowców z branży za najlepszy utwór do biegania. I faktycznie tak jest. Początek to krótka rozgrzewka a później już bieg na pełnych obrotach. Swego czasu dużo szumu narobił wokół siebie singiel “Bicycle Race” ze sławnym teledyskiem. Myślę, że bez tego (jakby nie patrzeć) dość kontrowersyjnego jak na tamte czasy klipu utwór też by sobie świetnie poradził. Tak jak to miało miejsce z “Fat Bottomed Girls” umieszczonym na tym samym singlu. Bardzo fajnie wypada “Mustapha” w którym to Mercury popisuje się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Czytaj dalej Queen – Jazz
Queen – News Of The World
W wersji winylowej(mam cd – chodzi mi o podział i układ utworów) album podzielony jest w proporcji 6+5. I niby wszystko jest w porządku. Odpalamy płytę i na już na starcie dostajemy 2 killery: “We Will Rock You” i “We Are The Champions”. Ciekawe czy jest na świecie ktoś kto nie kojarzy motywu z tego pierwszego utworu:) Drugi natomiast sprawdza się świetnie jako hymn puszczany zwycięzcom (w końcu tytuł do czegoś zobowiązuje) – ciekawe czy kiedykolwiek polskim kopaczom będzie można puścić ten kawałek zamiast śpiewać ciągle “nic się nie stało…”. Tak w ogóle to Queen jest fenomenem: każda z ich płyt zawiera co najmniej kilka hitów rozpoznawalnych na całym świecie. Tak też jest w wypadku tych 2 utworów (a przecież nie są one jakoś bardzo odkrywcze za to niesamowicie nośne). Czytaj dalej Queen – News Of The World
Queen – A Day At The Races
Po udanej nocy w operze zespół zebrał się w sobie i wybrał się na dzień na wyścigach. Premiery obu albumów dzieli coś około roku zatem wielkich zmian stylistycznych nie można się było spodziewać. Z resztą już okładka nawiązuje do poprzedniczki jakby chciała dać do zrozumienia, że muzyka zawarta na tym albumie jest po części kontynuacją tego co było na poprzedniczce. No i faktycznie tak jest. Na starcie “Tie Your Mother Down” – można go potraktować jako odpowiednik “Death On Two Legs”. Zamiast “Love Of My Life” mamy tutaj przepiękną balladę “You Take My Breath Away” – mój ulubiony utwór z płyty. Są też jednak różnice – ewidentnie brakuje tu killera w stylu “Bohemian Rhapsody” czy “The Prophet’s Song”. Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej – nie można cały czas powielać tego samego. Czytaj dalej Queen – A Day At The Races
Exodus – Exhibit B: The Human Condition
Od wielu lat kojarzyłem Exodusa z nazwy. Jedna z legend thrashu, mniejsza czwórka z m.in. Overkillem i Testamentem bla bla bla. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałem się ich twórczością bo po co? Miałem przecież 4 pierwsze albumy Metalliki oraz dyskografie Megadeth i Overkilla. Na Exhibit B trafiłem kilka miesięcy temu przeglądając półki z płytami w sieciówce mającej planetę w nazwie. Skojarzyłem album z bardzo pochlebną opinią w Teraz Rocku oraz różnych serwisach internetowych, dodatkowo zachęciła mnie niska cena – 29,99zł więc wziąłem w ciemno. No i nie żałuję. Tak dobrego albumu thrashowego dawno nie słyszałem. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych thrashówek ostatnich lat obok Ironbound (Overkill) oraz Endgame (Megadeth). I tu muszę zaznaczyć, że obie te płyty przy albumie Exodusa są grzeczne niczym niemowlak, niczym śpiące szczeniaczki albo kotki. Czytaj dalej Exodus – Exhibit B: The Human Condition