Archiwum kategorii: Muzyczny

Killing Joke – MMXII

killing joke mmxiiPierwsze przesłuchanie – lekkie rozczarowanie. Drugie – mały niedosyt. Przy trzecim wszystko odwróciło się o 180 stopni i teraz z każdym kolejnym jest coraz lepiej. Po kilkunastu odsłuchach wciągam MMXII w całości praktycznie bez żadnych zarzutów. A przyznam szczerze, że za pierwszym razem utkwiły mi w pamięci tylko rzeczy znane jeszcze sprzed premiery krążka czyli “Rapture” i “In Cythera” oraz jeszcze dwa kawałki (najlepsze – o których na końcu). MMXII nie jest ściśle ukierunkowany tak jak np. “Hosannas…”, zdecydowanie bliżej temu krążkowi do “Absolute Dissent”. Mamy tu dość dużą różnorodność, swego rodzaju przekrój przez karierę zespołu. Z tym, że moim zdaniem poprzednie wydawnictwo jest na starcie łatwiejsze do przyswojenia dla przeciętnego Kowalskiego. Czytaj dalej Killing Joke – MMXII

Overkill – The Electric Age

overkill the electric ageOverkill nie ma słabych płyt w swojej dyskografii. Jednak albumem Ironbound zawiesili sobie poprzeczkę baaaardzo wysoko. Dlatego nie do końca było wiadomo czego oczekiwać po The Electric Age. Z jednej strony w ich karierze nie było żadnych rewolucji (popowej płyty nie nagrali:), z drugiej – nie było wiadomo czy nowy krążek dorówna poprzednikowi. Jakiś czas przed premierą TEA ukazała się zapowiedź tego co nas czeka w postaci “Electric Rattlesnake”. No i już wtedy było wiadomo, że raczej będzie dobrze. Po pierwszym przesłuchaniu wszelkie wątpliwości się rozwiały, po kilku następnych bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć, że nowe wydawnictwo dorównuje Ironbound a może nawet jest od niego lepsze. Ciężko stwierdzić, oba są świetne. Czytaj dalej Overkill – The Electric Age

Pearl Jam – Vitalogy

pearl jam vitalogyNiby nie jest to debiut ani Vs. ale spośród wszystkich krążków PJ to właśnie do Vitalogy wracam najczęściej. Jest to najbardziej specyficzna pozycja w dyskografii grupy. Pod każdym względem. Pierwsze co rzuca się w oczy to oprawa graficzna. Vitalogy stylizowane jest na starą książkę o zdrowiu i życiu. Z zewnątrz mamy imitację skórzanej oprawy(w tekturze) ze złotymi tłoczeniami a w środku m.in. stare zdjęcia, teksty Veddera, reprodukcje z książki Ruddicka itp itd. Niby nic wielkiego ale to jednak coś zupełnie innego niż zwykłe wydania plastikowe czy nawet digipaki. Trochę płyt w swojej kolekcji mam i ta jest zdecydowanie najfajniej wydana. A jak przedstawia się sprawa muzyki? Czytaj dalej Pearl Jam – Vitalogy

Heathen – Victims Of Deception

heathen victims of deceptionNiby bardzo lubię thrash ale na Heathen trafiłem dopiero w 2010 roku. w Teraz Rocku pojawiła się recenzja Evolution Of Chaos. 4,5/5 oraz mnóstwo innych bardzo pozytywnych opinii w internecie skłoniło mnie do odpalenia YT i zapoznania się z tym krążkiem. No i faktycznie – w tych opiniach nie było ani grama przesady – album jest genialny. Dlatego gdy trafiłem na ich poprzedni krążek(czyli ten na zdjęciu:) bez zastanowienia “wciągnąłem” go w ciemno. Dopiero później okazało się, że to dzieło uznawane jest przez fanów/krytyków za najlepsze w dyskografii zespołu. Ogólnie Heathen jest bardzo specyficzną kapelą: istnieją od 1984 roku z prawie 10letnią przerwą (1993-2002) i mają na koncie tylko 3 krążki (ale za to jakie!). Czytaj dalej Heathen – Victims Of Deception

Killing Joke – Democracy

killing joke democracyDemocracy to jedna z pierwszych płyt Killing Joke po które sięgnąłem. Do dziś darzę ją olbrzymim sentymentem chociaż nie jest to najlepszy krążek w dyskografii zespołu. Nie zmienia to faktu, że jest tu dużo świetnych momentów. Chociażby “Savage Freedom” – kawałek, jak na ten zespół, bardzo przebojowy. Należy do listy tracków kojarzących mi się z górami. Wczesny ranek w lecie na grani w Tatrach Zachodnich – “this savage freedom I love”:) Kolejny silny punkt tego krążka – “Prozac People” – ze świetną gitarą tworzącą trudny do opisania klimat oraz wrzeszczącym “get me out!!!” Colemanem. “Aeon” – najdłuższy na płycie, istna ściana dźwięków. Utwór, który spokojnie mógłby się znaleźć na Pandemonium, tam podobnych klimatów było dużo. Czytaj dalej Killing Joke – Democracy

Kazik Na Żywo, Ale W Studio

kazik na żywo ale w studioDebiut KNŻ ciężko nazwać pełnoprawnym wydawnictwem studyjnym. Niby wszystko jest jak trzeba ale nie do końca, nawet napis na okładce zdradza, że projekt nie uformował się jeszcze do końca. Dla mnie krążek ten jest bardzo udaną składanką: są tu przeróbki utworów solowych Kazika, Kultu, covery: Dead Kennedys (“Kalifornia Ponad Wszystko”) oraz Zaciera (“Odpad Atomowy”) oraz kilka kawałków premierowych. Wszystko to podane jest w bardzo smacznym, gitarowym sosie. W takiej konwencji najwięcej zyskują kazikowe solówki, które w większości brzmią o wiele lepiej niż pseudo-rapowe oryginały. Chyba najlepszym przykładem będzie tu “Świadomość” – utwór o wiele bardziej dynamiczny i agresywny niż jego wersja “podstawowa”, która u Kazika solo ginęła w tłumie. Czytaj dalej Kazik Na Żywo, Ale W Studio

Kult – Poligono Industrial

kult poligono industrialNajwiększy niewypał w historii zespołu. Płyta nieudana, wymuszona, niepotrzebna. Najfajniejszy utwór na niej zawarty, czyli stara “Kasta Pianistów”, została spieprzona przez umieszczenie jej na płycie jako kawałek nr 0. Przez taki idiotyczny zabieg duża część ludzi nie jest w stanie tego odtworzyć na swoim sprzęcie. Inny utwór o dużym potencjale – “Kazelot” znany z maxi singla został tutaj umieszczony w wersji hiszpańskiej, która wypada bardzo blado w porównaniu z oryginałem. “Kocham Cię, A Miłością Swoją” – kolejny zmarnowany potencjał. Miała to być swego rodzaju kolejna część “Do Ani” i “6 Lat Później”. Niestety wstyd postawić ten utwór obok wyżej wymienionych. Czytaj dalej Kult – Poligono Industrial

Riverside – Out Of Myself

riverside out of myselfRiverside z nazwy kojarzyłem od kilku lat ale jakoś nigdy nie czułem wielkiego parcia by poznać ich twórczość. Aż tu nagle kilka tygodni temu (chyba w okolicach pisania recenzji Fear Of A Blank Planet Porcupinek) coś mnie natchnęło na coś nowego prog-rockowego. Skoro mamy w Polsce zespół znany i szanowany na świecie, porównywany do PT to może faktycznie coś w tym jest? Z pomocą przyszedł YT, no i jak widać – od jakiegoś czasu Out Of Myself (tak jak i reszta ich studyjnych krążków) jest już u mnie na półce. Nie wiem czemu tak długo czekałem nie wiadomo na co. Już dawno temu mogłem zapoznać się z Riverside a nie żyć w nieświadomości. Ale na szczęście błąd został naprawiony. Czytaj dalej Riverside – Out Of Myself

Rage Against The Machine – Evil Empire

rage against the machine evil empireDziś z rana miałem ochotę na coś innego, coś czego bardzo dawno nie słuchałem. Padło na RATM i ich Evil Empire. Po nagraniu świetnego debiutu zespół mógł pójść za ciosem i nagrać swego rodzaju Debiut 2, wciągnąć kupę kasy of fanów i jednocześnie pewnie zjeść swój ogon. Była jeszcze druga opcja: stworzyć zupełnie coś innego. No i tak wyszło. Debiut i Evil Empire są jak Kozi Wierch i Wołowiec – niby te same góry ale jednak zupełnie inne. Kiedyś puściłem znajomemu oba wydawnictwa. Na temat EE powiedział coś w stylu: fajna demówka, wypuścili te kawałki na płycie? Coś w tym jest. RATM brzmi czyściutko, składnie, ładnie. EE to natomiast klimatycznie garażówa, coś jak udane nagranie z próby. Czytaj dalej Rage Against The Machine – Evil Empire

Alien Ant Farm – truANT

alien ant farm truantJeśli ktoś nie kojarzy tej kapeli z nazwy to pewnie zna chociaż ich przeróbkę “Smooth Criminal” Jacksona albo śmieszny teledysk do “Movies”, którym bombardowały nas na początku XXI wieku stacje puszczające muzykę. Co by nie było – powyższe kawałki pochodzą z ich poprzedniego albumu (ANThology) i zasadniczo nie oddają w pełni tego co zespół ma do zaoferowania. Wiele osób przykleiło im etykietę “śmieszna, jajcarska kapela, kilku pokręconych kolesi i wokalista z wygolonym paskiem na głowie”. Po przesłuchaniu ANThology człowiek zmienia zdanie bo mimo tego wizerunku oni na prawdę mają dużo ciekawych pomysłów. Apogeum formy zespołu przypada moim zdaniem na truANTa. Czytaj dalej Alien Ant Farm – truANT