Bad Religion – True North

bad religion true northGdy jakiś czas temu w internecie pojawiły się zapowiedzi True North w postaci m.in. „Fuck You”, miałem mieszane uczucia. A nawet bardzo mieszane. Utwór nie jest zły ale brakuje mu tego czegoś, ma beznadziejne chórki i ogólnie jest jałowy. No i niestety ten jałowy nastrój przeniósł się na całą płytę. Na początku warto zaznaczyć, że True North zagrany jest na szybko, nie ma tu ani grama ballad znanych z poprzednich wydawnictw, wszystko zamyka się w lekko ponad 36 minutach co przy 16 utworach daje 2 minuty z przecinkiem na kawałek. Początek nie zapowiada niczego złego, prezentuje się całkiem ciekawie: utwór tytułowy, „Past Is Dead”, „Robin Hood In Reverse” i „Land Of Endless Greed” to rzeczy bez tej „bożej iskry”, do klasyki raczej nie wejdą ale prezentują się nieźle, ot porządne granie do którego zespół przez te wszystkie lata nas przyzwyczaił. Pod te kawałki można jeszcze od biedy podczepić „Fuck You”, o którym wspomniałem na początku. Później napięcie gwałtownie opada w „Dharma And The Bomb”. Apogeum beznadziei następuje w następnym numerze – „Hello Cruel World”. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat ekipa Bad Religion nie stworzyła chyba większego gniota. Marazm i degrengolada. Na szczęście po tym potworku dostajemy energetyczną pigułę w postaci króciutkiego „Vanity”. Nie jest to może utwór poziomem dorównujący „Change Of Ideas” czy innym minutówkom ale i tak prezentuje się bardzo dobrze, noga sama przy nim chodzi:) Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku „Nothing To Dismay”(ciekawy refren) oraz „My Head Is Full Of Ghosts” – jest to chyba najlepszy utwór na płycie. Świetnie się rozpoczyna, trochę płyt w domu mam ale takiego zabiegu jeszcze nigdy nie słyszałem. Mała rzecz a cieszy i interesuje. A jak z resztą? Przeciętnie. Nie są to gnioty ale też nie są to utwory wybitne czy chociażby bardzo dobre. Raczej mamy tu do czynienia z ligową szarzyzną, brakuje tu polotu, „tego czegoś”. I niby True North nie słucha się źle, te 36 minut mija szybko ale człowiek nie ma jakiejś specjalnej ochoty żeby od razu ponownie wcisnąć play. Zamiast tego chce się przerzucić na wydawnictwa z okolic No Control żeby przypomnieć sobie stare dobre czasy. Niedawno przeczytałem gdzieś, że True North ma być ostatnim albumem Bad Religion. Z jednej strony wielka szkoda bo ten zespół to kawał historii muzyki, filar „american punk” i wzorzec dla wielu kapel i przede wszystkim jak odchodzić to w wielkim stylu a nie takim wydawnictwem. Z drugiej – jeśli mieliby nas raczyć kolejnymi takimi średnimi albumami to może lepiej, że sobie odpuszczą. True North to album przeciętny, tragedii nie ma, rewelacji też nie. Tę jałowość można by wybaczyć gdyby było tu więcej pocisków a tych niestety tutaj brakuje. Może za kilkanaście przesłuchań płyta się osłucha i zmieni się o niej zdanie ale pierwsze wrażenie (ani drugie, trzecie, czwarte itp.) nie jest najlepsze i True North nie porywa.

Moja ocena -> 6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *