„Wake up young man, it’s time to wake up” – od tych słów zaczyna się album jednej z dwóch grunge’owych supergrup. Grunge’owych ale efekt końcowy pracy muzyków ciężko jednoznacznie przypisać do tego nurtu. Członkowie Pearl Jam, Alice In Chains i Screaming Trees stworzyli dzieło ponadgatunkowe. Oczywiście nie zapomnieli o korzeniach ale dołączyli do nich między innymi rock alternatywny, klasyczny, hard rock a nawet elementy, które można podciągnąć pod blues i jazz. Z formacji wyjściowych do panującego tu klimatu najbardziej zbliżyła się ekipa AIC na Jar Of Flies. Above rozpoczyna się pięknym, najbardziej rozbudowanym na płycie utworem „Wake Up” – z początku spokojnym, później nabierającym lekkiego pazura. Duże pole do popisu ma tutaj Staley. Na samym starcie zespół bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, której nie strąca aż do końca – album zamyka równie genialny „All Alone”: skromny w formie, delikatny, melancholijny, z jednej strony przygnębiający ale z drugiej przypomina mi wiosnę i naturę budzącą się do życia(ot takie trochę dziwne skojarzenie;). Ma w sobie coś magicznego co sprawia, że nigdy nie potrafię przejść obok niego obojętnie. Łagodnie i spokojnie jest też w „River Of Deceit” – singlowym reprezentancie albumu. Oczywiście Mad Season cały czas nie „smuci” i kilkukrotnie częstuje słuchaczy swoją mocniejszą odsłoną gdzie na pierwszy plan wędruje gitara elektryczna. Najbardziej słychać to w typowo hard rockowych „Lifeless Dead”, „I Don’t Know Anything” oraz 7-minutowej gitarowej jeździe „November Hotel”. Umiejętne i dobrze wyważone połączenie jednego z drugim można odnaleźć w „X-Ray Mind” oraz „I’m Above”. Szczególną uwagę warto zwrócić na ten drugi utwór gdzie gościnnie na wokalu udziela się Mark Lanegan. Możemy go jeszcze usłyszeć w jednym z najlepszych momentów płyty – „Long Gone Day” gdzie dodatkowo pojawia się również saksofon. Pozostał nam jeszcze nawiązujący do bluesa „Artifical Red” – utwór ciekawy ale z całej płyty najmniej wyrazisty. Tak jak cały album w oczach niektórych krytyków. Serwis Allmusic przyznał Above tylko 3 na 5 gwiazdek zarzucając brak określonego kierunku. Jeszcze niższą ocenę bo 2,5/5 album uzyskał od dziennikarki Rolling Stones. Ta zarzuciła mu brak spójności. Zupełnie inną opinię na temat debiutu Mad Season ma większość „szarych” słuchaczy. Above już dawno temu wszedł do klasyki gatunku. Na pewno przyczyniła się do tego właśnie ta różnorodność oraz bardzo dobra forma Staleya(no i oczywiście gościnnego Lanegana). Od jakiegoś czasu krążą w świecie muzycznym pogłoski o reaktywacji zespołu. Z jednej strony fajnie by było. Z drugiej – połowy oryginalnego składu nie ma już wśród nas także lepiej chyba by te plany nie wypaliły. Nie chciałbym żeby doszło do sytuacji w jakiej znajduje się teraz Queen. Na chwilę obecną Above jest filarem gatunku i jednym z najciekawszych albumów lat 90tych. Po reaktywacji grupy mogłaby się pojawić jakaś skaza na legendzie.
Moja ocena -> 10/10
moja ocena to również dycha. Kocham tą płytę, taka smutna, taka czadowa, taka subtelna. Tu jest wszytsko co kocham w muzyce. No i dzięki niej powrót do lat dziewięćdziesiątych,