Niby nie jest to debiut ani Vs. ale spośród wszystkich krążków PJ to właśnie do Vitalogy wracam najczęściej. Jest to najbardziej specyficzna pozycja w dyskografii grupy. Pod każdym względem. Pierwsze co rzuca się w oczy to oprawa graficzna. Vitalogy stylizowane jest na starą książkę o zdrowiu i życiu. Z zewnątrz mamy imitację skórzanej oprawy(w tekturze) ze złotymi tłoczeniami a w środku m.in. stare zdjęcia, teksty Veddera, reprodukcje z książki Ruddicka itp itd. Niby nic wielkiego ale to jednak coś zupełnie innego niż zwykłe wydania plastikowe czy nawet digipaki. Trochę płyt w swojej kolekcji mam i ta jest zdecydowanie najfajniej wydana. A jak przedstawia się sprawa muzyki? Vitalogy był częściowo nagrywany już po śmierci Cobaina, “rasowy” grunge umierał śmiercią naturalną i czuć to na tym krążku, który jest zdecydowanie bardziej różnorodny od 2 poprzednich wydawnictw. Są tu momenty przypominające stary PJ jak np. “Last Exit” (brzmiący garażowo),świetnie bujający “Whipping” czy “Spin The Black Circle” (agresywny kawałek, Eddie wcześniej się tak nie wydzierał). Są tu momenty troszkę inne: “Tremor Christ”, czy też “Satan’s Bed”. Do tego dochodzą eksperymentalne nowości: “Pry, To”, “Aye Davanita”, “Hey Foxymop…” oraz “Bugs”. Z tej czwórki jedynie ostatni kawałek mi podchodzi(pasuje do krążka jak Vedder do Coldplaya ale właśnie to jest w nim fajne), reszta jest bo jest ale psuje ogólny odbiór albumu. Vitalogy to także piękne momenty: ballada “Nothingman”, trochę żywszy “Better Man”(coś na styl “Elderly…”), jeden z najlepszych utworów w ich dyskografii – “Immortality” oraz drugi klasyk – “Corduroy” czyli rzeczy świetne i ponadczasowe. Mimo tych niezbyt udanych eksperymentów Vitalogy słucha się świetnie i moim zdaniem jest to ostatnia płyta PJ w “starym” stylu. Później zaczęli coraz bardziej odjeżdżać (z różnym skutkiem) od 3 pierwszych krążków. Pozycja mocno polecana nawet mimo tych eksperymentów – pozostałe utwory oraz oprawa graficzna wszystko nam rekompensują:)
Moja ocena -> 10/10
Gdzieś to miałem na kasecie. Oryginalnej! Przeszukuję swoją szafkę i… nie ma… Szkoda…