Z tego co zauważył mój muzyczny sokoli wzrok wynika, że ostatnio było dość głośno o tym albumie. Mnóstwo pozytywnych opinii w internecie, 4,5/5 w Teraz Rocku, wychwalanie przez znajomych itp itd. W kwestii muzyki mam tak, że zazwyczaj nie lubię takich polecanek, często puszczam je mimo uszu i nawet nie poznaję “własnousznie” danego wydawnictwa, wolę samemu coś odkryć czy odkopać ze staroci niż dostać gotowe na tacy. Dodatkowo poznanie nowego artysty grozi w wypadku zainteresowania zakupem dyskografii a płyt w domu i tak już teraz mam dużo. No ale kurczę: same pozytywy, ochy, achy, do tego jeszcze ta okładka: totalnie banalna a zarazem intrygująca i kojarząca się jednoznacznie z Ameryką. Sięgnąłem po El Camino i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy podczas słuchania czegoś zupełnie dla mnie nowego. Płytka jest cholernie chwytliwa, niesamowicie nośna. Praktycznie każdy z 11 utworów to (moim zdaniem) potencjalny przebój – i to w dobrym, a nie ZETkowym, tego słowa znaczeniu. Zawartość El Camino to takie garażowo-bluesowe rockowe granie. Po kilku przesłuchaniach można dojść do wniosku, że okładka tego wydawnictwa oddaje doskonale jego zawartość. X lat wstecz, przedmieścia jakiegoś robotniczego amerykańskiego miasta, garażowa kapela po lekkim tuningu instrumentowym. Do tego dochodzą szorstkie, specyficznie brzmiące wokale oraz kobiece dodatki – człowiek ma wrażenie, że cofnął się do lat 70tych. Gdy słucham takich utworów jak “Lonely Boy”, “Dead And Gone” , “Little Black Submarines” czy zasadniczo całej reszty to mam ochotę wsiąść w samolot, polecieć do Stanów, wypożyczyć Chevroleta El Camino, odpalić ten album z opcją repeat all i ruszyć na którąś z międzystanowych. The Black Keys stworzyli na prawdę bardzo fajny, nośny album.
Moja ocena -> 9/10
Ja szczerze powiem,że byłem zmęczony taką muzyką w ubiegłym roku i nie wszedł mi ten album.Ale rzeczywiście ma wszystko co potrzeba!!!:)
A widzisz. Dla mnie El Camino jest takim powiewem swiezosci bo na codzien siedze w zupelnie innych klimatach:) pewnie gdybym znal gatunek to inaczej bym ten album ocenil bo mialbym jakies porownanie.chociaz z drugiej strony wszystkich recenzji El Camino nie pisali ludzie z ulicy,z lapanki. takze chyba cos jest w tym albumie:)
heh, właśnie. Przez te wszystkie ochy-achy też podchodzę do tej płyty z dużą rezerwą. Trzeba będzie posłuchać.
posłuchaj, posłuchaj – moim zdaniem warto:)
Rzeczywiście -warto! Właśnie słucham. Pożyczyłem od kumpla. Gdy tylko dostanę wypłatę, to chyba się skuszę 🙂
Powrót do korzeni. Szorstkie, rockowe, dobre granie.
Ja już mam swój egzemplarz:) Z każdym przesłuchaniem coraz bardziej mi się podoba – pozostałe albumy też mają fajne chociaż nie takie przebojowe. A El Camino można dostać w MM i S po 39,99zł;) Także nawet cena w miarę zachęcająca
Kurczę miałem to samo, wszyscy o tym trąbili i dlatego nie posłuchałem. Sprawdzę!