Przynajmniej kilka razy w roku polska scena metalowa udowadnia, że jest niesamowicie silna i pomysłowa. I nie chodzi tu nawet o swoistą ekstraklasę, która od wielu lat ma ugruntowaną pozycję na rynku ale przede wszystkim o nowe zespoły udowadniające, że nawet do gatunku wyciśniętego jak cytryna można wnieść sporo świeżości. Jest to o tyle wartościowe, że spora część zespołów tworzy w naszym rodzimym języku – i chwała im za to.
W 2020 roku zadebiutował toruński MAG wywołując spore zamieszanie na polskiej scenie doom/stoner metalowej. Dwa lata później ukazuje się „Mag II: Pod Krwawym Księżycem”, który ma ogromny potencjał do tego by na tej scenie namieszać jeszcze bardziej. I choć patrząc na etykietkę „doom/stoner” można by zakładać, że w tym wyświechtanym stylu wszystko zostało już powiedziane, prawda okazuje się zupełnie inna.
„Pod Krwawym Księżycem” przynosi 6 nowych utworów trwających niespełna 40 minut. Album rozpoczyna się elektronicznym utworem tytułowym, który bardzo wyraźnie przypomina eksperymenty Nihila z Furii i Morowego. Już te 2 minuty budują atmosferę lęku, niepokoju i niepewności. A to dopiero wstęp do tego co wydarzy się za chwilę.
„W Tym Domu Wszystko Było Stare” zaczyna się niepozornie od delikatnej gitary. W pewnym momencie utwór wybucha i zaczyna poniewierać słuchaczem. Poza przytłaczającym ciężarem ogromną rolę odgrywa tu nieludzki wokal. Biorąc pod uwagę nazwę zespołu oraz tematykę tekstów można poczuć się jak w dusznej podziemnej karczmie dla nieludzi w wiedźmińskim klimacie. Po połowie robi się już normalniej i tempo wyraźnie spada. W utworze dzieje się naprawdę wiele. Aż trudno uwierzyć, że trwa on niespełna 4,5 minuty.
Jeszcze więcej dzieje się w najdłuższym na płycie „Nekromancie”, który po kilkudziesięciosekundowym elektronicznym wstępie serwuje słuchaczowi klasyczny doom z okolic Electric Wizard czy Black Sabbath na dopalaczach. Do legendy gatunku nawiązuje tutaj również wokal Konstantego Mierzejewskiego, w którym bez problemu odnajdziemy wiele podobieństw do Ozzy’ego. „Nekromanta” toczy się niespiesznie przez ponad 10 minut przygotowując słuchacza do punktu kulminacyjnego krążka.
„Alchemik” bez zbędnych wstępów atakuje ścianą doomowych gitar, przy których słuchacz może zwrócić uwagę na jedną rzecz, która wcześniej mogła zostać ominięta. Chodzi tu o produkcję krążka. „Alchemik” brzmi potężnie co w połączeniu z riffem, który „wjeżdża” około minuty czasu trwania sprawia, że utwór ten jest jedną z najcięższych rzeczy, które słyszałem w ostatnim czasie. Aż chciałoby się usłyszeć jak ten fragment brzmi na żywo. Co ciekawe, mimo przytłaczających słuchacza dźwięków całość udało się wyprodukować tak by nie ucierpiał wokal, który jest doskonale słyszalny. Tekstowo utwór kieruje skojarzenia słuchacza w stronę literatury z okolic Świata Dysku oraz gier RPG.
Muzycznie „Alchemik” ma do zaoferowania tak dużo, że wątkami spokojnie można by obdzielić parę utworów. Kilkukrotnie zmienia się tu klimat i tempo. Wszystko to sprawia, że kompozycję tę można uznać za jedną z najciekawszych stworzonych w tym roku na polskiej scenie metalowej.
Świetnym eksperymentem pod kątem tekstowym jest „Tryktrak”, w czasie słuchania którego poznamy zasady tytułowej gry. Album zamyka „Akuszerkx Cthulhucenu”, który zarówno muzycznie jak i wokalnie można umiejscowić obok „W Tym Domu Wszystko Było Stare”. Sporo tutaj agresji i zdecydowanie większej dynamiki niż chociażby w „Alchemiku”.
Po ostatnich dźwiękach utworu słuchacz budzi się z „letargu” i wraca do rzeczywistości. Ekipie z Torunia na „Pod Krwawym Księżycem” udało się stworzyć magiczny, fantastyczny klimat, który jest w stanie zaangażować odbiorcę i wpuścić go do tego mistycznego świata, którego nie za bardzo chce się opuszczać. Zamiast tego chciałoby się ponownie wcisnąć <play>. Drugi album Maga jest bez wątpienia jednym z najlepszych polskich albumów gitarowych 2022 roku. Pozostaje tylko trzymać kciuki za to by został dostrzeżony i należycie doceniony nie tylko w muzycznej niszy ale też na szerszej scenie.