Chyba wszystkich fanów Lao Che zasmuciła informacja o zawieszeniu działalności zespołu ogłoszona w listopadzie 2019 roku. Miała je poprzedzać pożegnalna trasa koncertowa, która ze względu na pandemię nie została zakończona do dziś. Czas oczekiwania na jej dokończenie umili z pewnością Spięty, który po 13 latach solowej ciszy wraca z następcą albumu „Antyszanty”.
„Black Mental” przynosi 12 premierowych utworów i już samym tytułem wydawnictwa sugeruje, że nic tu nie będzie jasne i oczywiste, a tym bardziej dosłowne. Potwierdzeniem przypuszczeń była pierwsza zapowiedź albumu czyli „Trybuna Małpoludu, gdzie artysta bardzo intensywnie bawi się grami słownymi albo tworząc neologizmy. Można tutaj wychwycić wiele świetnych, wyjątkowo kreatywnych fragmentów. Dodatkowo utwór ten jest idealnym reprezentantem „Black Mental”.
Jeśli „Trybuna Małpoludu” zmęczyła potencjalnego słuchacza to bez wahania ten może odpuścić sobie zakup albumu. Jeśli jednak przy utworze „noga nam chodziła” i słowotwórstwo Spiętego wzbudzało zainteresowanie i przykuwało uwagę to warto zapoznać się z całym wydawnictwem, ponieważ oferuje ono jeszcze 11 pozostałych utworów o podobnym stopniu muzycznego i tekstowego zakręcenia.
Podczas nagrywania „Black Mental” Spięty wziął na barki praktycznie całą robotę odpowiadając nie tylko za wokal, ale też i za samplera, bity, klawisze, bas i gitarę. Jedynie w kilku utworach pojawiają się goście i wspomagają artystę wokalem, klawiszami, samplerem lub gitarą i basem. Korzystając z okazji, że Spięty jest tu sterem, żeglarzem i okrętem, artysta popuścił wodze fantazji i stworzył istny muzyczny miszmasz. Co ważne – miszmasz ten jest wyjątkowo smaczny i momentami wyjątkowo przebojowy. Najlepszym przykładem może tu być „Narodowy Socjalizm Kosmosu”, który już po pierwszym przesłuchaniu wpada do głowy i długo nie chce jej opuścić.
Dzieje się tu tak wiele, że spokojnie można by wszystkimi tymi dźwiękami obdzielić kilka utworów. Dodatkowo Spięty stworzył tu refren, który nuci się jeszcze po wielu godzinach od przesłuchania „Black Mental”. A takich refrenów na krążku jest sporo bo podobnie jak z „Narodowym Socjalizmem Kosmosu” słuchacz może mieć w przypadku „Zwiezdy Śmierci”, Karate Kit” czy „Lejców, Które Leczą”.
Poza refrenami odnajdziemy tu również wiele innych fragmentów, które przykuwają uwagę. Tutaj przykładami mogą być chociażby „Bitwa o CO2” lub „Wanted” ale również praktycznie każdy z pozostałych utworów, ponieważ „Black Mental” okazuje się być wydawnictwem niesamowicie równym, w niektórych momentach bardziej przebojowym, w innych stonowanym i spokojnym. Jednak we wszystkich wymagającym od słuchacza włączenia myślenia.
Zatem do kogo skierowany jest ten album? Z pewnością do fanów artysty, którzy lubią specyfikę Spiętego. Im „Black Mental” dostarczy sporo frajdy i umili wielokrotnie czas, bo jest to album do którego chce się wracać. Jeśli natomiast ktoś nie zna artysty to po pewnym czasie może zmęczyć się natłokiem metafor, słowotwórstwa i ukrytych znaczeń ubranych w przyjazne dla ucha dźwięki.
Na dodatkowy plus „Black Mental” zasługuje jego wydanie – album został wytłoczony na czarnej płycie, co jest wyjątkowo rzadko spotykane a fajnie komponuje się z tytułem wydawnictwa. Słuchanie umili nam dodatkowo książeczka ze wszystkimi tekstami pomagająca w wychwyceniu niektórych smaczków, które ciężko usłyszeć. Fanom artysty nie pozostaje nic innego jak liczyć, że na następcę „Black Mental” przyjdzie nam czekać krócej niż 13 lat.
A ja się nie zgodzę. I o ile tekstowo to stary, świetny Spięty, uwielbiający zabawę słowem i nawiązania, o tyle muzycznie to chaos, nawet po 20 przesłuchaniu drażniący. Niestety, bo warstwa tekstowa moim zdaniem arcyciekawa. Cóż, Hubert jeszcze niejedną płytę pewnie wyda a ta… cóż, zapomni się.