Pierwszy raz od kilku lat pogoda w majówkę się nie sprawdziła i zamiast zimna i deszczu mieliśmy dużo słońca i dość “wyjściową” temperaturę:) Wyjazdowe 5 dni spędziłem u rodziny w Szczecinku, po drodze zmotywowałem się i odwiedziłem wreszcie Borne Sulinowo, do którego wybierałem się od wielu lat. Miejscowość ta jest niewielka ale jej historia jest dość bogata. W 1945 roku po “wyprowadzce” wojsk niemieckich Borne zostało zajęte przez Armię Czerwoną. Ta “zasiedziała się” w naszym kraju do 1992 roku. 2 października 1993 miejscowość uzyskała status miasta i rozpoczął się proces jego zasiedlania. Dziś Borne to ciche i spokojne miejsce (oprócz kilku dni w sierpniu kiedy to odbywa się tu zlot militarny), mi osobiście przypomina to nadmorską miejscowość poza sezonem: dużo zieleni, drzew, duże jezioro no i ten czynnik dodatkowy w postaci dużej ilości pustostanów/ruin. 15 tysięcy żołnierzy wojska rosyjskiego opuszczając swoje budynki wygoliło je do gołych murów. Resztę dzieła zniszczenia dokonali złomiarze poszukujący surowców dających się sprzedać. W ten sposób kilka magazynów stojących na “przedmieściach” to praktycznie goły beton, jedynie stelaże dachowe wykonane są z drewna. Całość grozi zawaleniem. Zdecydowanie lepiej wygląda Willa Dubynina, którą przejęła osoba prywatna, odremontowała i mieszka w niej. Wyremontowano i przerobiono na mieszkania część koszar. Niektóre z budynków są w trakcie przerabiania, część stoi nienaruszona od 1992 roku. Najciekawszym miejscem z bogatą przeszłością jest w Bornem Dom Oficera położony praktycznie nad samym jeziorem Pile. Został wybudowany w 1936 roku przez Niemców. Mieściło się w nim m.in. kasyno oficerskie oraz wielka sala koncertowa. Rosjanie dorzucili tu jeszcze szkołę muzyczną, salę taneczną, bibliotekę, restaurację i kino. Jak budynek wygląda dziś można przekonać się na zdjęciu oraz w mojej galerii na picasie (kadry nie są rewelacyjne ale tak to jest jak człowieka inni poganiają;). Dodatkowego spustoszenia narobił w 2010 roku pożar, który zniszczył m.in. dach nad salą koncertową. Także na dzień dzisiejszy Dom Oficera jest ruiną, śmietnikiem, meliną. Cholernie wielka szkoda, że tak ciekawy i na swój sposób piękny budynek w ten sposób kończy swój żywot. Z tego co wiem wynika, że były już próby jego wyremontowania tylko jest to przedsięwzięcie na wiele milionów złotych i jak do tej pory nikomu się nie udało. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni i Dom Oficera dostanie szansę na drugie życie. W obecnej formie dużym pozytywem tego miejsca jest jego niesamowity klimat. Tego nie da się opisać słowami, trzeba to poczuć samemu spacerując wewnątrz ruin. Ja na pewno jeszcze tam wrócę – bez kilkuosobowego dodatkowego balastu i poganiania. Tylko ja, słoneczny dzień, aparat, parę godzin i Dom Oficera. Kilka fajnych zdjęć na pewno z tego będzie;)