Pamiętam jak wielki szok przeżyłem gdy po raz pierwszy usłyszałem ten album. Akurat miałem chyba n-ty etap fascynacji którąś odmianą metalu lub ewentualnie klimatami grunge’owymi. W każdym razie nie śledziłem co się dzieje w klimatach Beastie Boysów i nawet nie wiedziałem, że szykują nowe wydawnictwo. Na jednym w portali pojawiła się wzmianka o tym wraz z promomixem. Odpaliłem, przesłuchałem i doszedłem mniej więcej do takiego wniosku: „no fajne, żywe podkłady, takie inne niż zwykle, bardziej podchodzące pod ich instrumentalne dokonania z poprzednich płyt, tylko po jaką cholerę wypuścili do sieci promomix w wersji bez wokali?!”. Okazało się, że jest to wersja finalna…. Tak właśnie – The Mix-Up to pierwszy w dorobku Rozbestwionych Chłopaków album z premierowym materiałem instrumentalnym. Wcześniej wydali The In Sound From Way Out! ale był to zbiór tego co było nagrane wcześniej m.in. na Check Your Head i Ill Communication. Tu mamy same nowości. Uzbierało się ich 12, łącznie niecałe 43 minuty muzyki. Raczej nie ma sensu pisać z czym mamy tu do czynienia. The Mix-Up to muzyka, do której zespół przyzwyczaił nas w instrumentalach na CYH i IC – tu mamy to tylko podane w większej dawce. Mimo braku wokali, ogólnie zawężonego pola do popisu oraz w miarę stabilnego-spokojnego klimatu panuje tu duża różnorodność także nie ma mowy o nudzie. Po kilku przesłuchaniach bez problemu można już rozpoznać poszczególne utwory po tytułach. Ciężko wyróżnić któryś z nich, wszystkie prezentują podobny, wysoki poziom. Chociaż muszę przyznać, że taka dawka 43 minut instrumentalnego, spokojnego, momentami lekko sennego grania sprawia, że nie jest to płyta do słuchania na co dzień. W moim przypadku The Mix-Up zazwyczaj idealnie sprawdzał się do „pracy w tle”, jako dodatek do innych czynności. Średnio widzę opcję, w której siadam na kanapie i skupiam się tylko na tym albumie. Chociaż w sumie nigdy nie próbowałem zatem może jestem w błędzie;) Przechodzimy do tego na czym grają Beastie Boysi plus do pomocy Mark Nishita i Alfredo Ortiz. Oczywiście zespół nie ograniczył się do standardowego zestawu: gitara, bas i pekrusja zatem możemy tu usłyszeć m.in. kontrabas, clavinet, elektryczny fortepian Rhodes, farfisa(elektryczne organy) i różne instrumenty perkusyjne. Cała ta mieszanka bardzo dobrze ze sobą współgra i tworzy fajny, relaksacyjny klimat. Dzięki temu The Mix-Up przyjemnie się słucha – krążek można bez obaw postawić obok pozostałych, klasycznych płyt BBoysów. Długo się przed nim broniłem, kupiłem go dopiero kilkanaście miesięcy temu ale od tego czasu często do niego wracam. Ale są to raczej powroty na jednorazowe przesłuchanie niż na kilkudniowe katowanie bez przerwy. Bo The Mix-Up to przyjemność jaką trzeba dozować i nie przesadzać;)
Moja ocena -> 8/10
ale jak to? bez wokali? to chba dziwne takie jakieś
Przetestuj sobie na YT – jest cały album. Jakby to puścić komuś z zewnątrz bez mówienia co to jest to pewnie za cholerę by nie odgadł:)