Z reguły nie lubię EPek. Ni to album, ni to singiel (których też nie lubię:), krótkie to zazwyczaj, nie zdąży się jeszcze dobrze rozkręcić a tu już koniec. Jednak Jar Of Flies mam u siebie na półce. Dlaczego? Wystarczy jedno przesłuchanie by zakochać się w tych 30 minutach muzyki. Utwory z EPki momentami przypominają klimatem Mad Season. Takie “Rotten Apple”, “I Stay Away” czy “Swing On This” spokojnie mogłyby się znaleźć na “Above” i wybitnie by od reszty klimatem nie odstawały. Do tego dochodzą cudowny, spokojny “Nutshell” i dynamiczny “No Excuses” – 2 najbardziej znane utwory z wydawnictwa. Stylistycznie wszystkie kawałki odbiegają od twórczości Alice In Chains znanej z regularnych albumów. Grunge tu nie usłyszymy. Dostajemy za to (jako bonus do w większości akustycznego grania) altówki, wiolonczelę a nawet harmonijkę ustną. Piękna płyta. Szkoda tylko, że taka krótka bo 30 minut to zdecydowanie za mało…
Moja ocena -> 10/10